Będzie transfer?
Kontuzje Piotra Pawlickiego oraz Madsa Hansena mocno skomplikowały sytuację Włókniarza Częstochowa.
Jason Doyle robi co może, żeby Włókniarz nie tracił punktów. Fot. Gleb Soboliev/PressFocus
PGE EKSTRALIGA
W speedwayu kontuzja podstawowego zawodnika może mocno zmienić układ sił w całej... lidze, a brak dwóch takich żużlowców w jednym czasie może wręcz wywrócić do góry nogami założenia i prognozy. Z taką sytuacją mamy teraz do czynienia pod Jasną Górą. Gdyby nie upadek Piotra Pawlickiego i Madsa Hansena w dziewiątym biegu w Rybniku (42:48), Włókniarz z ogromnym prawdopodobieństwem wygrałby nie tylko tamto spotkanie, ale miałby też później duże szanse na punkt bonusowy we Wrocławiu, wciąż pozostając w grze o czołową czwórkę. Stało się jednak inaczej…
Kiedy wrócą?
Obecnie wszystkim w klubie sen z powiek spędza pytanie, czy „Lwy" będą musiały do końca drżeć o utrzymanie, jeśli kontuzjowani szybko nie powrócą na tor? „Piter", u którego stwierdzono odmę płucną oraz połamane żebra, w najbardziej optymistycznym wariancie w przyszły weekend chciałby wsiąść na motocykl, aby przejechać pierwsze treningowe kółka. Nie jest to jednak nic pewnego, bo obecnie Pawlicki ma lepsze i gorsze momenty, czasem wydaje mu się, że może wracać do ścigania, by za chwilę odkładać powrót w czasie.
W przypadku Hansena prognozy są jeszcze mniej optymistyczne. Dwa złamane kręgi - w odcinku piersiowym oraz lędźwiowym - a do tego trzy złamane żebra mówią same za siebie. Pojawiły się nawet głosy, że Duńczyk może już w tym sezonie nie wrócić do ścigania. Nawet jeśli nie będzie tak źle, to rehabilitacja potrwa jeszcze co najmniej miesiąc.
W meczu ze Spartą we Wrocławiu (35:55) częstochowianie zastosowali przepis o zastępstwie za Pawlickiego, ale rozwiązanie to sprawdziło się średnio. O ile Jason Doyle zapisał przy swoim nazwisku monstrualne 20 pkt, Kacper Woryna pojechał przyzwoicie (9+1), to reszta spisała się fatalnie, w żaden sposób nie rekompensując strat. Czy w tej sytuacji Włókniarz powinien poważnie pomyśleć o zakontraktowaniu dodatkowego zawodnika? - Tylko czy na rynku jest w tej chwili wolny jeździec, który mógłby zastąpić tych żużlowców? - zadaje pytanie były zawodnik i trener, a obecnie ekspert Jan Krzystyniak.
Poszukają zastępstwa?
W ostatnich dniach znów głośno jest o olbrzymich problemach Unii Tarnów. Timo Lahti złożył kolejny wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy klubu. Nie można wykluczyć, że na podobny ruch zdecydują się Matej Żagar, Marko Lewiszyn czy Mateusz Szczepaniak. Istnieje zatem możliwość, że ci żużlowcy będą „do wzięcia". - Dużym zainteresowaniem na pewno cieszyłby się junior Radosław Kowalski. Czy któryś z tarnowskich seniorów gwarantowałby satysfakcjonującą liczbę punktów we Włókniarzu? Zmiana poziomu rozgrywek to jest duży szok. Według mnie nie ma takiego zawodnika. W dodatku w zawodnika, któremu nie płacono, trzeba na początek sporo zainwestować, bo nie wiadomo, jakim sprzętem dysponuje. Włókniarz musiałby się liczyć z wydatkiem, który nie dawałby żadnej gwarancji - uważa Krzystyniak.
We Włókniarzu mają jeszcze trochę czasu do najważniejszych meczów w sezonie i mogą monitorować sytuację. W najgorszym scenariuszu, w którym Pawlicki i Hansen nie byliby w stanie wrócić na mecze play down, częstochowianie mogliby jeszcze skorzystać z przepisu o transferze medycznym. Przypomnijmy, że to dodatkowe zabezpieczenie dla klubów w przypadku kontuzji. Kluby w decydującej fazie rozgrywek mogą korzystać z ZZ, ale w przypadku kontuzji kolejnego zawodnika, mogą sięgnąć po żużlowca z niższej klasy rozgrywkowej. Warunkiem jest, aby legitymował się średnią niższą w swojej lidze od średniej kontuzjowanego zawodnika. - Liczymy na powrót naszych zawodników na tor i na razie o takim rozwiązaniu nie myślimy - odpowiada krótko prezes Włókniarza Michał Świącik. - Stosowanie ZZ-ki za Pawlickiego to najlepsze w tej chwili rozwiązanie - podobnie uważa Krzystyniak. W piątek częstochowianie zmierzą się na wyjeździe ze Stalą Gorzów. O wygraną będzie ciężko, ale punkt bonusowy ma szansę paść ich łupem. Włókniarz wygrał bowiem w Częstochowie aż 54:36.
Mariusz Rajek