Będzie się działo
Za mistrzami Polski pierwszy przedsezonowy turniej. Memoriał Arkadiusza Gołasia pokazał, że w lidze kandydatów do złota będzie sporo.
JASTRZĘBSKI WĘGIEL
Jastrzębianie do nowego sezonu przygotowują się już od dłuższego czasu. Jednak dopiero w weekend, w Memoriale Arkadiusza Gołasia po raz pierwszy zaprezentowali się w najmocniejszym zestawieniu. Trener Marcelo Mendez miał do dyspozycji mistrzów olimpijskich, Benjamina Tonuttiego i Timothee'ego Carle, oraz srebrnych medalistów z Paryża: Tomasa Fornala, Łukasza Kaczmarka i Norberta Hubera. Zagrał również Jakub Popiwczak. Libero ostatnio nie trenował, bo brał ślub i dostał kilka dni wolnego.
Mistrzowie Polski z Wielkopolski wrócili z trzecim miejscem. W półfinale przegrali po tie-breaku prestiżowe starcie z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, a w walce o trzecią pozycję pokonali nie bez trudu PGE Skrę Bełchatów. - To był bardzo fajny, dobrze zorganizowany turniej. Mieliśmy się okazję zmierzyć z bardzo mocnymi drużynami. Co prawda każda z nich jest w mocnym, siłowym treningu, więc nie uświadczyliśmy wybitnie dobrej siatkówki, ale zawody stały na całkiem dobrym poziomie – przyznał Tomasz Fornal. - Drugą, ważniejszą sprawą było zebranie pieniędzy dla potrzebujących i uczczenie pamięci Arka Gołasia – dodał.
Jastrzębianie w nadchodzącym sezonie znów będą należeli do faworytów, ale potencjalnych kandydatów do ich detronizacji będzie przynajmniej kilku. Memoriał pokazał, że ponownie wysokie aspiracje będą miały zwycięzca zawodów, PGE Projekt Warszawa oraz marzący o zmazaniu plamy z poprzednich rozgrywek, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Silne powinny być również Aluron CMC Warta Zawiercie, Asseco Resovia czy mająca w składzie Wilfredo Leona -Bogdanka LUK Lublin. Ekipa ze wschodniej Polski już w poprzednich rozgrywkach była bliska awansu do strefy medalowej, ale w decydującym starciu minimalnie przegrała z Projektem. - Liga z roku na rok jest coraz silniejsza i bardziej wyrównana. Każdy może wygrać z każdym – ocenił Fornal.
Warto też przypomnieć, że Jastrzębski Węgiel latem mocno się zmienił. Odeszło większość zawodników, w tym kluczowi jak atakujący Jean Patry. Pozostało zaledwie czterech graczy i trener. Dołączyło do niej w sumie dziesięciu siatkarzy.
– Nikt nikomu nie musi niczego zaszczepiać. Kiedy przychodzi się do tej hali i patrzy na proporczyki w górze, wówczas czuje się tę atmosferę, że do Jastrzębia-Zdroju przyjeżdża się po to, żeby wygrywać. Każdy z chłopaków, który przyjechał do naszego klubu, to czuje. Czuć to od chłopaków, którzy poprzywozili medale z igrzysk olimpijskich, a także od trenera, który na każdym kroku wymaga, żeby być najlepszym jak się da – powiedział Jakub Popiwczak, libero mistrzów Polski, który zdaje sobie sprawę, że jemu i kolegom do najwyższej formy jeszcze trochę brakuje. - Trudno jest nam wszystkim po dwóch tygodniach przerwy. Na dobrą sprawę przyszedłem do hali i mówię: „Kurczę, ale ta piłka szybko lata”, mimo że chyba tak naprawdę szybko nie latała. Powoli się wdrażamy. Wierzę, że będziemy budować naszą grę krok po kroku, żeby w ważnym momencie, jakim jest 14 września, a jeszcze bardziej na Superpuchar Polski (25 września) być w takiej dyspozycji, żeby móc podnieść pierwsze trofeum – podkreślił Popiwczak.
(mic)