Będzie deja vu?
Przed nami start 4. kolejki, a w niej częstochowianie po raz drugi zagrają u siebie.
Po zwycięstwie nad GieKSą czas powalczyć o trzy punkty z Lechem. Raków po trzech kolejkach posiada na swoim koncie sześć punktów. Jedna porażka przytrafiła się w meczu domowym i pół żartem, pół serio można zaobserwować odwrotną do zeszłego sezonu tendencję. Tym razem „Medaliki” wygrywają na wyjazdach, a przegrywają w domu. Jednak już w piątek będzie można to złamać i pokazać, że porażka z Cracovią była jedynie wypadkiem przy pracy. Skupiając się na ostatnim meczu w Katowicach, warto zwrócić uwagę na to, że mimo piekielnie trudnych dla Rakowa okoliczności w drugiej połowie, czerwono-niebieskim udało się dowieźć jednobramkową zaliczkę z pierwszej części. I jest to rzecz, którą należałoby może nie tyle docenić, ale mieć jej świadomość, że w poprzednim sezonie takie mecze nie były przez Raków kończone sukcesem. Wtedy podopieczni trenera Dawida Szwargi męczyli się na boisku, będąc bezradnymi i nie mogąc odwrócić losów meczu. W Katowicach to Raków pierwszy strzelił gola i do ostatnich minut bronił wyniku z ogromnym wysiłkiem. To dobry prognostyk, który można zaobserwować w procesie "rekonstrukcji" Rakowa i stworzenia zupełnie innej drużyny, która będzie mecze wygrywać, niezależnie od boiskowych okoliczności - czy murawa jest dobrze przygotowana, czy nie, czy rywal jest w formie, czy też w kryzysie. W najbliższej kolejce częstochowianie podejmą przy Limanowskiego poznańskiego Lecha. Warto przypomnieć wydarzenia sprzed kilku miesięcy, kiedy to obie ekipy były w silnym kryzysie. Wtedy Raków po blamażu w Gliwicach i odpadnięciu z Pucharu Polski również rozgrywał mecz przeciwko poznaniakom i byliśmy świadkami totalnej demolki. Raków zwyczajnie przejechał po Lechu, bezlitośnie wygrywając 4:0. Goście, może z innym trenerem, lecz na pewno będą pamiętać, w jakich nastrojach ostatni raz opuszczali obiekt przy Limanowskiego w Częstochowie i miejmy nadzieję, że już jutro odczują niemałe deja vu.