Bariera nieudolności
WYDARZENIE KOLEJKI
Śląsk Wrocław, było nie było wicemistrz Polski, jeszcze nie wygrał w lidze!
Niezależnie od klasy rozgrywkowej, prawie każdy zespół ma wzloty i upadki. Normalna kolej rzeczy. Ale w przypadku wicemistrza Polski powinna być bariera, której przekraczać się nie powinno. Oczywiście mam na myśli barierę nieudolności i śmieszności, chociaż w przypadku „osiągnięcia” Śląska Wrocław w bieżących rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy nikomu nie powinno być do śmiechu, zwłaszcza sympatykom zespołu z Oporowskiej.
Szanuję trenera wrocławian Jacka Magierę za warsztat i dotychczasowe osiągnięcia, ale ostatnimi czasy 47-letni szkoleniowiec zaczyna działać mi na nerwy. Czym mi się naraził? Mianowicie mam już powyżej dziurek w nosie jego tłumaczeń, że drużyna jest dopiero w budowie, więc potrzeba czasu, a przede wszystkim cierpliwości, by w końcu odpaliła. Trenera Magierę broni bramkarz Śląska, Rafał Leszczyński. „Jeżeli ktoś sugeruje zmianę trenera, to uważam, że byłaby to najgłupsza i najbardziej nieudolna rzecz ze strony rządzących, bo Jacek Magiera nieraz udowadniał, że potrafi zrobić magiczne rzeczy - powiedział w TVP Sport 32-letni golkiper Śląska. - Potrafi w trudnych i kryzysowych momentach dźwignąć zespół i tak będzie tym razem. Potrzebujemy cierpliwości, zrozumienia i wsparcia ze strony kibiców, bo to jest teraz ważne dla tych młodych graczy. Jeżeli odczują brak wsparcia i zacznie się tzw. jazda, to będzie im pętało nogi. Wszystkim nam leży na sercu dobro tego klubu. Każdy z nas chce dla tego klubu zasuwać i zrobimy wszystko, żeby się podnieść”.
Żeby jednak nie było wątpliwości, nie namawiam zwierzchników „Magica”, by pokazali mu drzwi, lecz sugeruję, by nim wstrząsnęli, a on to samo zrobił z piłkarzami. Przecież w letnim okienku transferowym do wicemistrza Polski dołączyli nie tylko nowicjusze, ale również zawodnicy doświadczeni i ograni, żeby wspomnieć Marcina Cebulę, Mateusza Bartolewskiego, Sebastiana Musiolika czy ostatnio Jakuba Świerczoka. Nie lubię używać określenia „szrot”, ale kilka nowych nabytków to ewidentne transferowe niewypały. Tylko czy wina leży wyłącznie po stronie Jacka Magiery? Moim zdaniem nie, znacznie większy udział w sprowadzeniu zagranicznych „wynalazków” ma dyrektor sportowy, David Balda.
Nie będę pokazywał palcem, którzy to piłkarze, ale wystarczy spojrzeć na ich bilans w dotychczasowych kolejkach. Szwajcar Junior Eyamba, Niemiec Simon Schierack (gra wyłącznie w 3-ligowych rezerwach) - to przykłady pierwsze z brzegu. W przeszłości Czech też nie miał „nosa”, sprowadzając do zespołu z Wrocławia bezwartościowych graczy. I nie poniósł z tego powodu żadnych konsekwencji. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - obecna kadra Śląska nie gwarantuje walki o czołowe lokaty, co najwyżej o utrzymanie.
- W europejskich rozgrywkach pucharowych i niektórych ligowych drużyna pokazała, jakie są jej możliwości i teraz musi wrócić do tego, co potrafi – broni swoich podwładnych Jacek Magiera. - Potrzebny jest wstrząs w tym zespole, ocena sytuacji i postawienie na zawodników, którzy to udźwigną, a nie będą się chować po kątach. To jest podstawa, na tym chcemy budować.
Na razie powodów do optymizmu nie ma - cztery punkty w ośmiu meczach, ani jednej wygranej i etykietka „czerwonej latarni”. Wystarczy?
Bogdan Nather