Baraże będą, ale o utrzymanie?
Tylko 5 punktów zdobyło wiosną Podbeskidzie. Trener Krzysztof Brede twierdzi, że nie trzeba być Einsteinem, by zobaczyć jego pomysł na zespół, a kiepska skuteczność to nie jego wina.
Krzysztof Brede zachodzi w głowę, kiedy jego zespół zacznie regularnie punktować. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus
W minionej kolejce po kolejnym słabym spotkaniu „Górale” przegrali 0:1 z drugoligowym kopciuszkiem. Targana problemami finansowymi Skra Częstochowa, w której wyjściowym składzie było czterech młodzieżowców, a dwóch kolejnych piłkarzy było nimi jeszcze w poprzednim sezonie, pokonała Podbeskidzie po golu ze stałego fragmentu gry. Po meczu trener Krzysztof Brede nie tryskał humorem jak tydzień wcześniej po szczęśliwej wygranej 2:1 ze Świtem Szczecin, gdy na konferencję prasową przyprowadził Lucjana Klisiewicza, by anonimowemu kibicowi z trybun zadedykować dwie bramki napastnika. Tym razem tradycyjnie już twierdził, że zespół był dobrze przygotowany do meczu i wiedział, jak ma grać. Tym pomysłem były głównie dośrodkowania na rosłego napastnika. Zespół rzadko budował atak pozycyjny. Praktycznie nie oddawał strzałów z dystansu.
- Błąd, nie wiem czy był faul, ale z naszej perspektywy wydawało się, że zderzyło się dwóch piłkarzy Skry. Linus Ronnberg kompletnie ich nie dotknął, ale sędzia podyktował rzut wolny - tak o straconym golu mówił szkoleniowiec Podbeskidzia. - Zachowaliśmy się bardzo nieodpowiedzialnie, zawiodła komunikacja. Kiedy wiemy, że zawodnik mierzący 196 cm ma atut gry w powietrzu i ma zamiar go wykorzystać, to nie możemy odpuścić krycia. Tymczasem zawodnik wbiegł z dalszego słupka na środek, uderzył i zdobył bramkę. Byliśmy na to przygotowani, a nie wyblokowaliśmy nietrudnej sytuacji - tłumaczył Brede. Później - odpowiadając na pytania - przekonywał, że w grze jego piłkarzy widać pomysł, a zawodzi skuteczność, czyli złośliwie stwierdzić można, że od rundy jesiennej nic się nie zmieniło. Bielski zespół ma jeden z najgorszy ataków w lidze.
Gdy został zapytany, czy jego pomysł na grę drużyny jest dobry i skuteczny, bez wahania odpowiedział: - Oczywiście, że tak. Nie widzi pan, że stwarzamy sytuacje? Brakuje nam skuteczności i sam pan może bardzo łatwo to określić. Nie wiem, po co zadaje pan takie pytanie. Tworzymy sytuacje i musi pan wziąć pod uwagę, że to zawodnik nie trafia. Jeżeli wytwarzamy i oddajemy te strzały, to znaczy, że pomysł jest. Problem jest ze skutecznością. Nie trzeba być Einsteinem, by to zauważyć - twierdził. Gdy jednak dostał pytanie, czy jego zespół zmierza w dobrym kierunku, stwierdził, że to trudne pytanie i na odpowiedź nie jest przygotowany. - Zespół wie, co ma robić i jak funkcjonuje - powiedział Brede i zaczął rzucać liczbami. Wymieniał, że z Polonią Bytom drużyna miała 7 sytuacji, z GKS-em Jastrzębie 3, a nawet 4, wiele okazji w meczu ze Świtem, a nawet w przegranym spotkaniu ze Skrą to jego zespół miał więcej klarownych okazji, z których nie padły gole.
Najważniejsza statystyka jest jednak taka, że wiosną Podbeskidzie rozegrało cztery mecze, w których dość szczęśliwie zdobyło 5 punktów i zaledwie 2 bramki. Oba w wygranym w dopiero doliczonym czasie gry meczu ze Świtem, dwa kolejne mecze bezbramkowo zremisowało. Bielszczanie mają 27 punktów i znajdują się na 11. pozycji. Mają 8 punków straty do miejsca 6., które daje grę w barażach o awans oraz tylko 4 punkty przewagi nad strefą oznaczającą baraże o utrzymanie. - Wyniki trenera Bredego w tym sezonie, biorąc pod uwagę kadrę, są skandaliczne - to komentarz Macieja Szcześniewskiego z magazynu „Ligowiec” i trudno nie przyznać mu racji. W sobotę o 15.00 zespół z Bielska-Białej zmierzy się u siebie z sąsiadem w tabeli, Wisłą Puławy.
(gru)