Bajka się skończyła
Przyjmujesz ciosy, ale wstajesz, idziesz dalej i to jest najważniejsze. I właśnie z takim przekazem chciałbym wyjść do drużyny, taką postawę prezentować - mówi trener Jagiellonii, Adrian Siemieniec.
WYDARZENIE KOLEJKI
Jagiellonia doznała przy Bułgarskiej najwyższej porażki od blisko trzech lat, gdy w grudniu 2021 roku - również 0:5 - przegrała z Rakowem. Porażka z liderem - prezentującym się aktualnie najlepiej w lidze - też zapewne była kalkulowana przez białostoczan, choć bezdyskusyjnie nie w takich rozmiarach i nie w takim stylu.
Patrzeć przed siebie
Mistrzowie Polski zostali rozbici, nie oddając w całym spotkaniu celnego strzału i równie słabo spisując się w defensywie. - Ciężko jest coś mądrego powiedzieć, jeśli przegrywa się w takich rozmiarach. Ciężko też racjonalnie wytłumaczyć to, co się wydarzyło. Jesteśmy rozczarowani, że straciliśmy aż 5 goli, co bardzo mnie martwi. Lech był bardziej zdecydowany, szybszy, agresywniejszy w pojedynkach. Wygrał przekonująco i jak najbardziej zasłużenie - mówi trener Adrian Siemieniec, absolutnie unikając tłumaczenia rozmiarów porażki czerwoną kartką dla Adriana Diegueza. - Nie mam w zwyczaju komentowania decyzji. Sędzia jest od sędziowania, ja od trenowania. Jeżeli arbiter podjął decyzję o czerwonej kartce, to znaczy, że był jej pewny. Od oceny pracy sędziego są odpowiednie organy i im ją zostawiam - zaznacza trener Siemieniec.
W poprzednim sezonie Jagiellonia została sensacyjnym, 20. w historii mistrzem Polski, przeobrażając się w trakcie sezonu z futbolowego Kopciuszka, który sezon wcześniej bronił się przed degradacją, w złotego medalistę. Potem wielu ekspertów podnosiło, że to jeden z najsłabszych i najbardziej przypadkowych mistrzów Polski w historii. Warto o tym pamiętać, potępiając w czambuł za porażki na europejskich arenach i oczekując dziś od białostoczan podobnych „wyskoków”, jak w poprzednim sezonie. - Poprzedni sezon był pasmem nieustających sukcesów. Był jak bajka. Wiele zbiegów okoliczności było dla nas sprzyjających - przyznaje trener Siemieniec. - Teraz wiele rzeczy nam się nie układa. Musimy patrzeć przed siebie, spokojnie przygotowywać się do kolejnego meczu z Lechią. Co bym dziś nie powiedział, nasza odpowiedź na boisku będzie najważniejsza. Życie i sport to nie tylko zwycięstwa i chwała, ale także porażki.
Nie poddawaj się!
Absolutnie nie usprawiedliwiając porażek i słabej postawy mistrzów Polski, trzeba oddać fakt, że sytuacja „Jagi” w tabeli nadal jest przyzwoita - 3 punkty straty do 3. Piasta i zaległy mecz z Motorem w Lublinie (25 września) - a jeśli uda się pokonać w najbliższej kolejce Lechię na własnym boisku, to białostocki zespół może nawet zakręcić się wokół podium. - Wielokrotnie powtarzałem, że jeżeli chcesz wygrywać, musisz liczyć się z tym, że czasem przegrasz. Czasem przegrasz też w takim rozmiarze. „Nie poddawaj się” i tym podobne to może wyświechtane hasła, ale taki jest sport, tak to jest skonstruowane. Najważniejsze jest to, że przyjmujesz ciosy, ale wstajesz, idziesz dalej i z takim przekazem chciałbym wyjść do drużyny, taką postawę prezentować. Musimy iść naprzód. Nie zmienimy tego, co się stało. To boli, przegrywać nie jest przyjemnie, a co dopiero w takich rozmiarach. Życie i sport to nie tylko zwycięstwa, sukcesy, gloria i chwała. To także porażka, podnoszenie się, nieustępliwość i determinacja. To co widzimy na samym końcu, to mała część tego, co trzeba przeżyć, żeby tam trafić - stwierdził opiekun „Jagiellończyków”.
Zbigniew Cieńciała