Bałagan bez dbania o pozory
Dziewięć punktów w czterech meczach to naprawdę dobry wynik, a jeszcze biorąc pod uwagę okoliczności związane z wypłatami i sytuacją organizacyjną, piłkarzom należą się słowa uznania. Nawet już ci bardziej umiarkowani optymiści zerkają na tabelę i zaczynają liczyć punkty z nadzieją, że w tym sezonie może uda się zagrać o coś więcej niż tylko spokojne utrzymanie w środku stawki. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie chore układy w mieście i w zarządzie klubu, bo kuriozalne i wstydliwe sytuacje mnożą się na potęgę. Wizyta Masonia i Gogolińskiej w szatni z pustymi frazesami, okraszona idiotycznym oświadczeniem, zamiast sytuację uspokoić, tylko pogorszyła toksyczną atmosferę przed meczem z Widzewem, co też mogło się przełożyć na dyspozycję piłkarzy. Weryfikacja obietnic zarządu była szybka i brutalna. Co prawda przelewy były dokonywane, ale z poślizgiem i na raty, co owocowało kolejnym nadwyrężeniem zaufania u piłkarzy oraz psuciem wizerunku klubu, bo wszystko opisywały media. W czasie, gdy Górnik przechodzi ogromny kryzys, Masoń – jak gdyby nigdy nic – jako szef sztabu prowadzi kampanię wyborczą Małgorzaty Mańki-Szulik. Gdy pojawiają się wątpliwości kibiców na dużej grupie facebookowej, do akcji wkracza członek rady nadzorczej Podbeskidzia Krzysztof Lewandowski i jako miejski insajder zapewnia w komentarzu, że nie ma już zaległości, bo „prawie milion euro z Gent już wpłynęło”. To pokazuje, że klub jest zabawką grupy rządzącej miastem i już nawet nie dba się o pozory.
Przez dobre wyniki sportowe może nam umykać fakt, że jesteśmy w okresie, kiedy powinny toczyć się rozmowy dotyczące transferów, kontraktów i pozyskiwania sponsorów, a przy Roosevelta 81 nie ma prezesa, dyrektora sportowego, a informacje, które powinien podawać klub poprzez rzecznika czy członków zarządu, wychodzą od osoby zasiadającej w radzie nadzorczej innego klubu.
Jedyną nadzieją jest szybkie przejęcie Górnika przez odpowiednie osoby, które mają plan na przywrócenie ładu i porządku godnego 14-krotnego mistrza Polski. To jest po prostu mus.
Trójkolorowy głos