Aż niebo płakało...
Zgodnie z oczekiwaniami starcie w Kielcach nie przyniosło nazbyt wielu emocji.
Przedostatni akcent ekstraklasy w 2024 roku - formalniezakończą go w sobotę Śląsk z Radomiakiem - zapowiadał się raczej mało ekscytująco. Potwierdzały to pustki na stadionie w Kielcach. Garstka kibiców nie oglądała nazbyt intrygującej rywalizacji. Co prawda obie drużyny często meldowały się w okolicy pola karnego przeciwnika, sęk w tym, że strzałów celnych było jak na lekarstwo. Goście ze Szczecina byli bliżej zdobycia otwierającej wynik spotkania bramki. Wiele pracy wykonał Kamil Grosicki, który szukał na boisku kolegów i próbował kreować im akcje ofensywne. Podawał, rozgrywał, dośrodkowywał, jednak nic z tego nie wychodziło. W dobrej sytuacji, dzięki dograniu Grosickiego, znalazł się m.in. Efthymios Koulouris. Napastnik Pogoni, przy asyście defensora Korony, nie trafił jednak do siatki Dziekońskiego. Momentami ekipa z Kielc broniła się rozpaczliwie, a jej defensorzy, leżąc na ziemi, wybijali piłkę jak najdalej od własnego pola karnego, licząc na to, że duet Grosicki - Wahan Biczachczjan, nie dotknie piłki.
Zaskakujące jednak jest to, że zespół ze Szczecina nie był w stanie oddać w czasie pierwszej połowy celnego strzału. Więcej takowych prób miała Korona, ale ledwie jedna z nich mogła zaskoczyć Valentina Cojocaru. Wiktorowi Długoszowi zabrakło jednak odrobiny precyzji.
Druga odsłona w niczym nie różniła się od pierwszej. Pogoń wyglądała jak wiekowy wilk, który nie ma jak zaatakować. W końcu nie oddała nawet jednego celnego strzału na bramkę Dziekońskiego. Aż żal było patrzeć na widowisko w Kielcach, które na nieszczęście dla przemoczonych i zziębniętych kibiców przedłużył Piotr Lasyk. Ostatnie spotkanie w 2024 roku dla tych zespołów wyglądało nie jak przyjemność, a kara za nieznane nikomu grzechy.
(ptom)
MÓWIĄ LICZBY | ||
KORONA | POGOŃ | |
3 | strzały celne | 0 |
5 | strzały niecelne | 11 |
35 | posiadanie piłki | 65 |
5 | rzuty rożne | 2 |
13 | faule | 14 |
3 | spalone | 1 |
1 | żółte kartki | 2 |