Maksym Chłań (z prawej) ma na koncie już 9 goli. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Awans w wielkim stylu

Lechia jako pierwsza zapewniła sobie powrót do ekstraklasy.


Tylko rok trwał rozbrat gdańszczan z najwyższą klasą rozgrywkową. W sobotę w Krakowie wygrali 20. mecz w sezonie i potwierdzili, że nie mieli sobie równych na drugim poziomie. To także największy sukces w karierze trenera Szymona Grabowskiego, który w zeszłym sezonie był bliski awansu do I ligi ze Stomilem Olsztyn. Wisła może mieć problem z zakończeniem rozgrywek w grupie pościgowej i awansem do baraży. Pod wodzą Alberta Rude dwóch z rzędu meczów jeszcze nie wygrała, a w dwóch ostatnich kolejkach prawdopodobnie będzie jej potrzebny komplet punktów, by przedłużyć sezon.


Sprinter Mena

Wiślakom jeszcze długo będzie się śnił Camilo Mena. Kolumbijski skrzydłowy Lechii wyglądał na tle gospodarzy niczym sprinter w starciu z maratończykiem. Wywalczył dwa rzuty karne, które wykorzystał Tomasz Neugebauer (faule Josepha Colleya i Davida Junki), asystował przy drugim trafieniu Maksyma Chłania i zapracował na czerwoną kartkę Colleya. Goście wygrali zasłużenie, choć dwukrotnie musieli odrabiać straty. Piłkarze „Białej gwiazdy” byli lepsi tylko do 20 min, co pięknym golem z rzutu wolnego podsumował Angel Rodado. Trener Rude powinien szybciej zdjąć Davida Junkę, który już wcześniej mógł zostać wyrzucony z boiska przez sędziego Bartosza Frankowskiego. Nie zrobił tego i zapłacił wraz z zespołem wysoką cenę. W środku pola było widać brak pauzującego za 8 kartek Marka Carbo. Słabo grał też Goku, który w 8 min nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji, a przy bramce Lechii na 1:1 nie upilnował Chłania. Na 2:1 głową trafił Bartosz Jaroch, a potem schował piłkę pod koszulkę i zaczął ssać palec, by obwieścić światu, że niedługo zostanie ojcem. Szanse, że potomek przyjdzie na świat, gdy Wisła będzie w ekstraklasie, na ten moment nie wydają się duże.

Michał Knura


31

SEZONÓW rozegrała dotąd Lechia w ekstraklasie (dawnej I lidze). Jej największy sukces to dwukrotnie 3. miejsce w 1956 i 2019 roku.



GŁOS TRENERÓW

Szymon GRABOWSKI: - To niesamowite szczęście całej społeczności Lechii Gdańsk. To, co zrobiła ta grupa ludzi, którzy biegali przez niespełna rok po zielonej murawie, jest niesamowitą rzeczą. Jak wracać do ekstraklasy w przypadku niektórych, jak awansować do niej po raz pierwszy, to właśnie w takim stylu. Niesamowite jest to, co pokazaliśmy przeciwko tak dobremu zespołowi i renomowanemu klubowi, jakim jest Wisła, dwa razy odwracając wynik. To sukces przede wszystkim prezesa Paula Urfera. Bez tego człowieka nie siedziałbym na tym miejscu, ci zawodnicy by się nie cieszyli, tak jak się teraz cieszą. Zaufał grupie ludzi, która na boisku i poza nim stworzyła kolektyw.

Albert RUDE: - Zaczęliśmy bardzo dobrze, dwa razy wyszliśmy na prowadzenie, ale wtedy źle zarządziliśmy meczem. Przeciwnik zaczął grać dobrze i trochę cierpieliśmy, nie mogliśmy dowieźć prowadzenia do przerwy. W II połowie wszystko stało się bardzo trudne. Dwie czerwone kartki, dwa rzuty karne... Zły dzień przytrafił się w najgorszym możliwym czasie, przeciwko najsilniejszej drużynie w lidze. Jeśli ktoś myśli, że Wisła się podda, popełnia duży błąd, ponieważ my się nigdy nie poddamy.