Sport

Awans w ostatniej chwili

Beniaminek I ligi Motor Lublin rzutem na taśmę wywalczył awans do ekstraklasy! 4600


Mbaye N'Diaye uciszył kibiców gospodarzy i ukradł im marzenia o awansie. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Awans w ostatniej chwili

Beniaminek I ligi Motor Lublin rzutem na taśmę wywalczył awans do ekstraklasy!


Po porażce z GKS-em Katowice na zakończenie sezonu zasadniczego można było się zastanawiać, czy Arka Gdynia znajdzie jeszcze odpowiednią siłę, żeby wywalczyć awans w barażach. W półfinale pokazała, że tak, że jest tą samą drużyną, która przez znaczną część sezonu znajdowała się w strefie gwarantującej bezpośrednią promocję do ekstraklasy. Wygrana 4:2 z Odrą Opole miała ją tylko napędzić przed finałem z ekipą z Lublina.

Motor przystępował do finału z mniejszym obciążeniem psychicznym. W końcu jest beniaminkiem, dla którego ewentualny awans byłby ogromnym i niespodziewanym sukcesem. Ekipa Mateusza Stolarskiego nie raz  udowadniała jednak w tym sezonie, że trzeba się z nią liczyć. Nie zamierzała oddać awansu bez walki. Co ciekawe, lublinianie walczyli także o posadę swojego szkoleniowca. Stolarski, który warunkowo może prowadzić drużynę po zwolnieniu Goncalo Feio, nie dostał się na kurs UEFA Pro. To oznacza, że może być pierwszym trenerem do momentu zakończenia sezonu. Jedynym wyjątkiem, który pozwoliłby mu utrzymać pracę, był awans – wtedy także otrzymałby warunkowe pozwolenie na pracę w elicie.


Fatalny błąd

Goście nie spisali się najlepiej w pierwszej połowie. Złośliwi kibice stwierdziliby nawet, że zagrali przeciwko swojemu trenerowi, bo tak należy ocenić sytuację, która miała miejsce w 13 minucie. Fatalny błąd popełnił Kamil Kruk, gdy otrzymał podanie w polu karnym od wznawiającego grę Kacpra Rosy. Pod presją Olafa Kobackiego chciał oddać piłkę do golkipera, ale zrobił to w taki sposób, że Kobacki bez problemu przejął ją i trafił do pustej bramki.

Po zmianie stron Motor ruszył do przodu. Długo jego ataki nie przynosiły rezultatu. Minuty mijały, a Arka wciąż miała awans w kieszeni i mogła jeszcze podwyższyć prowadzenie. W 59 minucie Rosa uratował swój zespół, gdy skutecznie interweniował w pojedynku z Karolem Czubakiem. Kilka minut później Kobacki świetnie zagrał prostopadle do Sebastiana Milewskiego. Ten minął golkipera i gdy miał przed sobą pustą bramkę… nie trafił w piłkę.


Dwa ciosy i nokaut

W końcu jednak piłkarze trenera Stolarskiego dopięli swego! W 87 minucie Bartosz Wolski wykonywał rzut wolny tuż sprzed linii pola karnego. Zrobił to perfekcyjnie. Posłał piłkę nad murem. Bramkarz tylko odprowadził ją wzrokiem do siatki. 

Wydawało się wówczas, że sprawa promocji do elity rozstrzygnie się w dogrywce lub nawet w serii rzutów karnych. Tymczasem przyjezdni z Lubelszczyzny się nie zatrzymali. W doliczonym czasie rezerwowy Mbaye N’Diaye świetnie odnalazł się w polu karnym. Dryblingiem minął obrońcę i stanął oko w oko z bramkarzem. Nie zastanawiał się długo, uderzył mocno i umieścił piłkę w siatce. Dla Senegalczyka był to dopiero 2. gol w barwach Motoru w 9. występie. Trafienie okazało się na wagę awansu do ekstraklasy!

Kacper Janoszka

 

KONTROWERSYJNY GOL

Sporo kontrowersji wzbudziła w internecie sytuacja, w której gola zdobył Olaf Kobacki. Powtórki wykazały, że sędzia Szymon Marciniak, a w szczególności zespół sędziów w wozie VAR (Tomasz Musiał i Michał Obukowicz), popełnili błąd. Przy wznowieniu gry z „piątki”, późniejszy strzelec gola za szybko wbiegł w pole karne. Postawił stopę na linii „16”, zanim golkiper zagrał piłkę w stronę Kamila Kruka. Gdyby arbitrzy dokonali dogłębnej analizy sytuacji, najprawdopodobniej gol zostałby anulowany.