Skuteczne interwencje Wojciecha Szczęsnego dały nam awans na Euro, gdzie gramy nieprzerwanie od 2008 roku. Fot. Kara Thomas PAP/EPA


Awans po karnych!

Jedziemy na Euro do Niemiec! O wszystkim zdecydowały jedenastki w bardzo wyrównanym meczu w Cardiff. 

 

Selekcjoner naszej reprezentacji desygnował do gry ten sam skład, który wybiegł na boisko w wysoko wygranym przez biało-czerwonych meczu z Estonią. Walia? Trener Rob Page postawił z przodu na wysokiego Kieffera Moore’a (196 cm wzrostu), który w meczu z Finlandią był rezerwowym.


Nieuznana bramka

Zaczęliśmy… dobrze. Zaraz po wznowieniu nastąpił strzał na bramkę Danny Warda, jakby nasi chcieli pobić rekord Austriaków i Niemców, którzy w ostatnich grach sparingowych strzelali odpowiednio w 6 i 7 sekundzie. Długo i spokojnie utrzymywaliśmy się przy piłce, za którą gospodarze musieli biegać. Wszystko jednak daleko od bramki rywala. Pierwsza groźna sytuacja to 12 minuta. Z prawej strony dobrze i mocno dośrodkował Przemysław Frankowski. Przed bramką Warda Karolowi Świderskiemu zabrakło pół metra, żeby wepchnąć futbolówkę do siatki! Zaraz potem z dystansu w swoim stylu wypalił Piotrowski, ale mocno niecelnie. W odpowiedzi groźnie głową z dobrze bitego rożnego z kilku metrów uderzał Ben Davies. Na nasze szczęście piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. Spotkanie w Cardiff było znacznie ciekawsze i żywsze niż rozegrany przed naszym barażem inny z meczów play off, a mianowicie pojedynek Gruzji z Grecją.  

Dobrze radzili sobie nasi skrzydłowi. Na lewej kolejne akcje inicjował Nicola Zalewski, ale efektu bramkowego nie było. Końcówka I połowy to już lepsza gra walijskich „Smoków”, którzy przejęli inicjatywę, na szczęście między słupkami czujny był Wojciech Szczęsny, a w miarę pewnie grała też nasza defensywa. W doliczonej minucie serca nam zamarły. Po dobrze rozegranym aucie do siatki trafił kapitan Davies. Na szczęście był na minimalnym spalonym i prowadzący mecz Daniele Orsato bramki nie uznał. Był to jednak sygnał ostrzegawczy. Zaczęliśmy dobrze, ale potem z każdą kolejną minutą było gorzej.


Zabrakło celnego strzału

Zaraz po przerwie uratował nas Szczęsny, który spod poprzeczki „wyciągnął” piłkę po dobrym uderzeniu Moore’a głową. Wysoki napastnik w pojedynkę robił więcej zamieszania pod naszą bramką, niż duet naszych zawodników w ataku. Gospodarze – niesieni dopingiem ponad 30 tys. swoich fanów - atakowali, mieli inicjatywę, my byliśmy głęboko cofnięci. W 58 minucie daleko poza naszym polem karnym interweniował Szczęsny, przez moment nasza bramka była pusta. Skończyło się ponownie na strachu.

Po godzinie nasi ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków i rywal się gubił. Brakowało przede wszystkim jednego – celnych strzałów. Na koncie naszych była liczba „0”. W 77 minucie uderzał Zalewski, ale cóż z tego skoro znowu niecelnie… Podobnie było w ostatniej minucie, kiedy obok słupka strzelał Lewandowski. W tej sytuacji potrzebna była dogrywka!         


Zdecydowały karne!   

W niej na początku szansę miał z wolnego Harry Wilson, ale trafił w nasz mur. Znowu się broniliśmy, Walia atakowała, ale na szczęście bez efektu. Kolejną dobrą interwencję zaliczył nasz golkiper, aż wreszcie i my przeprowadziliśmy udaną kontrę. „Lewy” zagrał do Zalewskiego, ten odegrał do Piotrowskiego, który walnął z okolic 20 metra, ale minimalnie obok. Interweniował też w końcu Ward po ni to strzale, ni dośrodkowaniu Frankowskiego (pierwszy nasz celny strzał). Na drugą część dogrywki wyszedł Taras Romanczuk, zastąpił zmęczonego Piotrowskiego. Przewaga była po naszej stronie, ale bez konkretu, brakowało dobrego dogrania i strzału. Były tylko kolejne rożne, z których jednak niewiele wynikało. Miejscowi kończyli w „10” po tym jak drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Chris Mepham. O awansie do Euro decydował konkurs karnych. My zaczęliśmy. Pierwszy do piłki podszedł Lewandowski i pewnie umieścił futbolówkę w siatce. Trafił też Davies, jak i Sebastian Szymański. Moore miał szczęście, bo mocno bita piłka odbiła się od poprzeczki, ale wylądowała w bramce. Trzecia seria to atomowe uderzenie Frankowskiego i celny strzał Wilsona. Nikt się nie mylił. Trafili też Zalewski i Williams. Zdecydowała piąta seria! Pewnie trafił Piątek, a potem do piłki podszedł Daniel James. Uderzył w lewy róg bramki „Szczeny”. Dokładnie tam poszedł nasz bramkarz i sparował futbolówkę dając nam upragniony awans!

Michał Zichlarz