Krzysztof Piątek zdobył z Austrią honorową bramkę. Fot. PAP/Leszek Szymański


Przejrzeli nas

Rozmowa z Andrzejem Lesiakiem, byłym reprezentantem Polski, graczem i trenerem austriackich klubów


Ciężko przeżywamy nieudany występ Polaków z Austrią. Pan też?

- Jak wszyscy! No, może trochę mniej, bo znam austriacką piłkę i wiedziałem czego się spodziewać. Muszę przyznać, że obie reprezentacje zaprezentowały się nieźle w pierwszych spotkaniach, choć przegrały. Lepsze wrażenie zrobili na mnie jednak Austriacy przeciw Francji niż Polacy przeciw Holandii. Stworzyli więcej sytuacji z Francją niż my z Holandią. Byli nienagannie przygotowani fizycznie. Inną ich wielką zaletą jest również dyscyplina taktyczna. Potwierdzili to w meczu z Polską.

Dlaczego właściwie biało-czerwoni przegrali?

- Pokutuje przekonanie, że Polacy mają większe indywidualności niż Austriacy, że mamy lepszych zawodników, w lepszych klubach. Prawda jest jednak taka, że tylko na papierze, co boisko brutalnie zweryfikowało. Austriacy też grają w renomowanych klubach. Podkreślam - grają, a nie mają tylko miejsce w kadrach. Przykładem Konrad Laimer w Bayernie (w minionym sezonie rozegrał w Bundeslidze 29 meczów - przyp. red.). Austriacy odkąd trenerem reprezentacji jest Niemiec Ralf Rangnick poczynili ogromny postęp. Przechodząc do sedna – Rangnick uważnie zanalizował sposób gry Polaków i umiejętnie wykorzystał nasze słabości. Oglądałem ten mecz w Berlinie, a z trybun dużo lepiej widać i, niestety, dużo gorzej to dla Polski wyglądało.

A co konkretnie?

- Nie wiem jakie były założenia taktyczne naszego zespołu, w którym momencie mieliśmy się cofnąć, w którym atakować, ale można powiedzieć, że od strony taktycznej Austriacy przerastali nas wyraźnie. Muszę, chcę powiedzieć jak to wyglądało, bo przecież nie chodzi o to żebyśmy zagłaskiwali się wzajemnie. W naszej drużynie występują rośli, ale niekoniecznie zwrotni obrońcy. Rangnick natychmiast to dostrzegł i wręcz perfekcyjnie wykorzystał. Ułożył specjalną taktykę. Do składu na środek ataku wstawił 35-letniego Marko Arnautovicia (grającego na co dzień w Interze Mediolan, wypożyczonego z Bolonii - przyp. red.). On może nie jest typem sprintera, ale świetnie potrafi się zastawić, bardzo dobrze gra tyłem do bramki. Potrafił przytrzymać piłkę i zgrywać do kolegów, którzy wychodzili z głębi pola, a nasi zawodnicy nie potrafili sobie z tym poradzić.  Sam byłem obrońcą i wiem jak ciężko się potem odwrócić i biec z powrotem. A kiedy nie ma się jeszcze odpowiedniego wsparcia od pomocników… Wtedy niestety wygląda to żałośnie.

Niekoniecznie więc Arnautović będzie w podstawowym składzie w kolejnych meczach Austrii...

- Jestem przekonany, że nie będzie! Jego obecność z Polską pokazuje warsztat Rangnicka. A my? Wydaje mi się, że powinno się zareagować i przestawić trochę naszą obronę. Mieliśmy tam wysokich mało ruchliwych zawodników, a przede wszystkim mieliśmy kłopoty z rozgrywaniem piłki do przodu. Nie chcę narzekać ma konkretnych graczy, patrzę na drużynę jako całość. Zdziwiło mnie jedynie kiedy po meczu niektórzy polscy dziennikarze twierdzili, że mieliśmy przecież przewagę w indywidualnościach. Nie mogę się z tym zgodzić. Moim zdaniem mamy wielu piłkarzy, którzy są na dorobku i powinni cieszyć się, że są w kadrze. Oczywiście mają potencjał żeby w niej grać, ale to nie są jednak indywidualności. Indywidualnościami są Lewandowski czy Zieliński. Oczywiście jestem za tym, żeby do reprezentacji trafiali tacy piłkarze jak Urbański.

Co jeszcze nie zagrało w naszej reprezentacji?

- W Polsce mamy trzydzieści milionów ekspertów, każdy może wypowiedzieć własne zdanie i wielu chętnie to robi. Ja też mogę je wypowiedzieć jako kibic, bo z zawodowym sportem nie mam obecnie wiele wspólnego. Jednak z tym konkretnym pytaniem najlepiej zwrócić się do selekcjonera naszej reprezentacji. Powiem jako były obrońca o obrońcach: uważam, że to były złe decyzje trenera.

Jedni uważają, że w naszej reprezentacji jest całkiem źle i trzeba wszystko zmienić, inni narzekają, że tyle razy gwałtownie zmienialiśmy, że teraz trzeba dać drużynie więcej czasu!

- Są frakcje „za” i frakcje „przeciw”. Swoje zdanie wypowiedziałem właściwie już piętnaście lat temu, kiedy miałem okazję prowadzić w polskiej lidze Zagłębie Lubin. W Polsce nie zmieni się nic, dopóki nie zmienią się struktury organizacyjne i szkoleniowe. U nas jest mentalność: „od turnieju do turnieju”. Jeżeli nie będzie głębokiej, kompleksowej reformy, to się nic u nas nie zmieni. A przecież w polskiej piłce są ogromne pieniądze, tyle że jednym zależy mniej, innym więcej. To biznes. Nie jestem zależny od ludzi związanych z polską piłką, z PZPN-em, więc mówię co uważam.

Nie można powiedzieć, że Robert Lewandowski tej kadrze podczas Euro pomógł.

- Uważam, że jeszcze przed meczem z Austrią trzeba wyraźnie obwieścić: pan Robert Lewandowski nie jest do dyspozycji trenera na tym turnieju. Mówię to jako kibic z boku, nie znający szczegółów. Bo jaką można znaleźć odpowiedź na pytanie: co on właściwie wniósł do naszego zespołu? Są Buksa, Świderski i Piątek. Na tej trójce od początku do końca należało oprzeć grę z przodu, a do tego tak ułożyć taktycznie polską drużynę żeby nie było takich problemów jak z Austrią. Mamy dobrych zawodników, dobrze wyszkolonych, tylko dlaczego sami ustawiliśmy się właściwie w pozycji przegranego? Przecież wiedzieliśmy, że Austriacy dużo biegają, są zwrotni i startują do każdej piłki. Solą gry w piłkę są pojedynki. Potrafi to Zalewski, kilka razy pokazał się Frankowski, ale niestety generalnie tego nie mamy. W meczu z Austrią ustawiliśmy się tak, żeby nie stracić bramki. To błąd.

Jak ocenia pan cały turniej?

- Podoba mi się. Nie ma miejsca na kunktatorską, zachowawczą grę. Przykład pierwszy z brzegu: Rumuni wprawdzie przegrali z Belgami, ale momentami wyglądali rewelacyjnie i mecz oglądało się świetnie. Spotkały się dwie silne drużyny. Jestem ciekaw jak będą wyglądali Austriacy z Holandią. My możemy grać jedynie o honor…

Kto w pana opinii jest faworytem do tytułu?

- Niemcy zrobili na mnie wrażenie w pierwszym meczu. Ale kiedy zobaczyłem Hiszpanów i Portugalczyków wiem, że kandydatów jest więcej. Jedno jest pewne: na tym turnieju będzie się mnóstwo działo i przeżyjemy wiele emocji. Szkoda że już bez Polaków.

Rozmawiał Paweł Czado


Andrzej Lesiak ma 58 lat. To były obrońca, w latach 1990-93 reprezentant Polski, rozegrał 18 meczów, zdobył jedną bramkę. Jako zawodnik GKS-u Katowice strzelił zwycięską bramkę w finale Pucharu Polski z Legią w 1991 roku. W latach 1992-94, 96-2003 zawodnik austriackich klubów: Tirolu Innsbruck, SV Ried, Rapidu Wiedeń, Austrii Salzburg i SV Pasching. Jako trener również prowadził kilka austriackich drużyn .