Australijczyk jeszcze się obronił
Górski etap znowu dla Hiszpana – tym razem wygrał Marc Soler. Powody do radości na Lagos de Covadonga miał także Ben O'Connor, który utrzymał czerwoną koszulkę lidera.
VUELTA A ESPANA
Po drugim dniu odpoczynku kolarze rozpoczęli trzeci, ostatni tydzień ścigania od niezwykle trudnego odcinka. Etap numer 16 rozpoczynał się w porcie Luanco nad Atlantykiem i prowadził po mocno pofałdowanej trasie w Asturii. Pod dwóch wspinaczkach na premie górskie pierwszej kategorii na koniec czekał podjazd poza kategorią do Jezior Covadonga (12,5 km o średnim nachyleniu 6,9 proc, maksymalnie nawet 16). Było więc co jechać!
Belgijski mistrz przeszarżował
Odjazd dnia uformował się w miarę szybko, a że żaden z kilkunastu uciekinierów nie miał straty do lidera mniejszej niż... godzina, to peleton jakoś specjalnie nie gonił śmiałków. Ci jeszcze przed półmetkiem mieli ponad 10 minut przewagi nad dużą grupą i wiele wskazywało na to, że w gronie uciekających znajduje się zwycięzca. Z przodu szalał Wout van Aert (Visma). Belg, który z ogromną przewagą prowadził w klasyfikacji punktowej, wygrał dwie pierwsze premie górskie i umocnił się na pierwszym miejscu także w tym rankingu. Na zjeździe z tej drugiej najwyraźniej jednak przeszarżował, bo przewrócił się i na tyle mocno potłukł, że nie był w stanie kontynuować jazdy. Półprzytomny z rozbitym, krwawiącym kolanem trafił do auta technicznego swojej drużyny.
Po tym, jak van Aert wycofał się z wyścigu, liderem klasyfikacji górskiej został Australijczyk Jay Vine (UAE Team Emirates), a punktowej jego rodak Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck).
Etap dla UAE Team Emirates
U stóp ostatniej góry uciekający mieli około 6 minut przewagi nad peletonem i stało się jasne, że jeden z nich dotrze do mety jako pierwszy. W odjeździe wciąż było aż trzech kolarzy w koszulkach UAE Team Emirates. Po tym, jak z wyścigu z powodu koronawirusa musiał się wycofać ich lider, Portugalczyk Joao Almeida, a ani Brytyjczyk Adam Yates, ani Rosjanin Paweł Siwakow nie byli w stanie powalczyć o miejsce na podium w Madrycie, tej grupie pozostała więc tylko walka o etapowe zwycięstwa. We wtorek koledzy Tadeja Pogaczara i Rafała Majka wykorzystali przewagę liczebną. Na podjeździe Marc Soler najpierw dołączył do prowadzących Maxa Poole'a (Team dsm-firmenich PostNL) i Filippo Zany (Jayco AlUla), a potem skutecznie zaatakował. Ostatnie 4,5 kilometra pokonał sam i na tonącej we mgle mecie cieszył z trzeciej wygranej we Vuelcie. Drugie miejsce zajął Włoch, a trzeci przyjechał Brytyjczyk.
– Podczas tego wyścigu wiele razy atakowałem, ale dopiero teraz udało mi się to wykończyć. To była bardzo mocno ucieczka. Poole podążał za mną, tempo było wysokie, ale wykorzystałem swoją szansę – cieszył się Hiszpan. – To coś wyjątkowego, bo nie wygrałem zbyt wiele w tym zespole – dodał Soler, który trzeci rok jeździ w UAE Team Emirates. Poprzednie zwycięstwo, jedyne do tej pory w tej grupie, odniósł w 2022 roku na... Vuelcie.
Liderowi zostało 5 sekund
Daleko za nimi toczył się drugi wyścig. Wielką ochotę na to, żeby nadrobić nad rywalami i przesunąć się w górę klasyfikacji generalnej, miał piąty dotąd Mikel Landa (T-Rex-Quick-Step). Bask ruszył do przodu jako pierwszy, jakiś czas potem w jego ślady poszedł Enric Mas (Movistar). Na kole Hiszpana utrzymali się tylko Słoweniec Primoz Roglicz (Red Bull-Bora-hansgrohe) i Ekwadorczyk Richard Carapaz (EF Education-EasyPost). Wtedy też zaczęły się kłopoty Bena O'Connora (Decathlon AG2R La Mondiale Team). Od tego momentu, a do szczytu było dość daleko, australijski lider wyścigu jechał już w zasadzie sam. Kiedy Mas, Carapaz i Roglicz, którzy wcześniej przegonili Landę, osiągnęli metę, zaczęło się odliczanie. Kreskę mijali kolejni kolarze, a O'Connora wciąż nie było. I kiedy wreszcie wyłonił się z mgły, okazało się, że zdążył. Teraz ma jednak w „generalce” tylko pięć sekund przewagi nad Rogliczem, 1.25 nad Masem, 1.46 nad Carapazem i 2.18 nad Landa. Tym razem mu się więc udało, ale konkurentów przybyło i walka wciąż trwa!
Do końca zostało 5 etapów. W środę coś dla sprinterów, których niewielu zostało w peletonie, więc Australijczyk z pewnością utrzyma czerwoną koszulkę. Trudniej może być w czwartek, kiedy pofałdowany odcinek zakończy się w Kraju Basków. Prawdziwy test O'Connor będzie miał dopiero w piątek, kiedy etap zakończy się wspinaczką na Alto de Moncalvillo. Następnego dnia powtórka z rozrywki, czyli finałowa ścianka Picon Blanco. A na sam koniec w niedzielę licząca 25 km jazda indywidualna na czas w Madrycie. Wydaje się, że kolarz grupy Decathlon AG2R La Mondiale nie może tego wygrać. Więcej – jego wielkim sukcesem będzie, jeśli w ogóle stanie na podium. To jednak sport i wszystko może się zdarzyć!
Nasza dwójka jedzie dalej
W hiszpańskiej imprezie wciąż uczestniczy dwóch polskich kolarzy, którzy skupiają się na pomocy swoim liderom. Wczoraj do zwycięzcy stracili mniej więcej pół godziny – Łukasz Owsian (Arkea) był 81., a Kamil Gradek (Bahrain-Victorious) 125. W klasyfikacji generalnej obaj zajmują równie odlegle miejsca. Owsian jest 90. (strata 2:46.20), Gradek 142. (3:59.38) i wyprzedza tylko, ale za to o ponad kwadrans, Holendra Tima Nabermana (Team dsm-firmenich PostNL).
Grzegorz Kaczmarzyk