Ostatni przebłysk Marca Guala nie polepszył tylko delikatnie zatuszował słabą formę Legii. Fot. Paweł Bejnarowicz/PressFocus


Auf Wiedersehen Herr Trainer

Choć Kosta Runjaić stwierdził, że zwrot ten tłumaczy się jako „do zobaczenia ponownie”, kibice Legii Warszawa nie chcą już Niemca widzieć.


Podczas ostatniego spotkania Legii z Piastem na „Żylecie” zawisły dwa transparenty skierowane do dwóch ważnych pracowników klubu. Jeden o treści „Auf Wiedersehen” miał na celu dotarcie do Kosty Runjaicia. Drugi, bardziej delikatny, z napisem „Panie Jacku, już wystarczy” był skierowany do klubowej legendy, dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego. To pokłosie tego, jak Legia prezentuje się po przerwie zimowej.


Warszawianie w starciu z gliwiczanami wygrali co prawda 3:1, ale nie zawdzięczają tego wyniku pięknej grze, a trzem indywidualnym akcjom Josue oraz Marca Guala, którzy poprowadzili zespół do zwycięstwa. Zatem samo zdobycie 3 punktów niewiele zmienia w kontekście atmosfery wokół trenera i dyrektora sportowego. Zarzuty wobec tej dwójki mają uzasadnienie i nie powinny nikogo dziwić.


Kibice Legii co roku nastawieni są na wielki sukces. Gdy drużyna od niego się oddala, czuć niezadowolenie. Runjaić w Legii jest od początku poprzedniego sezonu. Miał poprawić sytuację zespołu, który we wcześniejszych rozgrywkach zajął rozczarowujące 10. miejsce. Niemiecki szkoleniowiec pierwszy sezon zakończył z dobrym wynikiem, zdobywając srebrny medal. Teraz jednak jego zespół jest w kryzysie, a on nie ma pomysłu, w jaki sposób się z niego wydostać. Legia gra cały czas tak samo, dając przeciwnikom możliwość łatwego rozczytania ich zamiarów; stąd przegrana z Molde i strata punktów w 4 meczach z rzędu na przełomie lutego i marca. Fani zaczynają wątpić, czy Runjaić ma odpowiednie umiejętności szkoleniowe do tego, aby Legia zaczęła dobrze grać w piłkę.


Zarzuty do Jacka Zielińskiego są z pewnością łatwiejsze do zdiagnozowania. Dyrektora sportowego najprościej ocenić po transferach, które przeprowadził. Te podczas letniego i zimowego okna nie wzmocniły znacząco siły zespołu, a było ich przecież mnóstwo. Do „wojskowych” dołączyli Marco Burch, Steve Kapuadi, Gil Dias, Marc Gual, Patryk Kun, Radovan Pankow, Juergen Elitim, Ryoya Morishita i Quendrim Zyba (dwóch ostatnich w ramach wypożyczenia). Na razie względnie zadowolonym można być z transferów Kuna, Elitima oraz Guala, choć ten ostatni potrzebował sporo czasu, żeby się przebudzić. Resztę transferów można ocenić negatywnie lub postawić przy nich znak zapytania, bo zbyt mało wiemy o zawodnikach.


Gorzej wygląda sprawa transferów, jeśli spojrzy się na to, kto zimą opuścił pokład. Chodzi o Bartosza Slisza i Ernesta Muciego, którzy byli kluczowymi zawodnikami Legii. Dziura po ich sprzedaży nie została zasypana, co ma przełożenie na wyniki. O odejście tego duetu poniekąd pretensje ma także Kosta Runjaić. - Nie możemy teraz zmienić kadry. Mamy mały skład, Patryk Kun i Blaz Kramer są kontuzjowani, a zimą opuściło nas dwóch bardzo ważnych zawodników - mówił po ostatnim meczu szkoleniowiec Legii, który już tydzień wcześniej wspominał, że po sezonie zespół musi zostać przebudowany.


Fatalnie wygląda linia obrony warszawian. Odejście Maika Nawrockiego latem wymusiło na Jacku Zielińskim poszukiwanie następcy. Stąd transfery Kapuadiego i Pankowa. Obaj spisują się mizernie. Ten pierwszy zawalił m.in. mecz z Molde. Drugi regularnie udowadnia, że ekstraklasa to dla niego za wysoki poziom. Z całego bloku obronnego najlepiej spisuje się Yuri Ribeiro, który z przymusu przeniósł się z pozycji wahadłowego na lewego stopera.


Tak zbudowana kadra po prostu nie jest w stanie walczyć o mistrzostwo. Nie zdziwiły nas transparenty na stadionie i nie zdziwią kolejne, bo wygrana z Piastem nie ma zbyt dużego znaczenia.


Kacper Janoszka