Sport

Łatwo nie było i... nie będzie!

Przygody „Hołka” na trudnym lądzie. Fot. Frederic Le Floc H/DPPI/IPA Sport 2/ipa-agency.net/SIPA USA/PressFocus


Łatwo nie było i... nie będzie!

Do zobaczenia za rok! - deklarują biało-czerwoni uczestnicy najtrudniejszej terenowej imprezy świata.

 

RAJD DAKAR

Amerykanin Ricky Brabec (Honda Team) wygrał w rywalizacji motocyklistów. Wśród kierowców samochodów triumfował Hiszpan Carlos Sainz (Audi), który jechał autem z napędem elektrycznym.

Liczący sobie 32 lata Brabec triumfował w Dakarze już po raz drugi. W 2020 roku był pierwszym Amerykaninem - zwycięzcą tej najtrudniejszej imprezy motorowej na świecie.

- Kiedy dojechałem do mety, dostałem dreszczy - powiedział Brabec. - Zespół był niesamowity, mój motocykl ani razu mnie w tym roku nie zawiódł - dodał.

Zwycięzca o 10:53 wyprzedził partnera z teamu Hondy zawodnika z Botswany Rossa Brancha. Trzecie miejsce wywalczył Francuz Adrien Van Beveren - strata 12:25.

W samochodach triumfował Sainz. Wicelider klasyfikacji generalnej przed 10. etapem, dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata Francuz Sebastien Loeb (Prodrive Hunter) w czwartek z powodu awarii technicznej stracił szansę na zwycięstwo. Loeb na 132 kilometrze trasy uszkodził wahacz, jego naprawa zajęła ponad 1,5 godziny.

W trzecim z rzędu starcie w Dakarze koncern Audi w końcu zwyciężył, dysponując samochodem elektrycznym, a 61-letni Sainz odniósł czwarte w karierze zwycięstwo. Poprzednio był najszybszy w 2010, 2018 i 2020 roku. „El Matador” prowadził w tegorocznej imprezie od szóstego etapu, w utrzymaniu pozycji lidera pomagali mu dwaj pozostali kierowcy zespołu, Szwed Mattias Ekstroem i Francuz Stephane Peterhansel. Sainz o 1.20:25 wyprzedził Belga Guillaume de Meviusa (Toyota Hilux) i o 1.25:12 Loeba.

 

Trochę dobrze, więcej źle

46. edycja Rajdu Dakar nie była udana dla Polaków. Przede wszystkim za sprawą dyskwalifikacji Eryka Goczała, który na półmetku zdecydowanie prowadził w klasie challenger. Niezliczone przygody na trasie przeżył Krzysztof Hołowczyc, kłopoty nie ominęły też motocyklistów.

Rodzina Goczałów od początku zdominowała rywalizację w klasie challenger. 19-letni Eryk, zwycięzca sprzed roku w słabszej kategorii lekkich pojazdów SSV, wygrał prolog oraz cztery z sześciu etapów i na półmetku miał ponad godzinę przewagi nad kolejnymi rywalami. Świetnie jechali też Michał z Szymonem Gospodarczykiem, którzy mimo dachowania na jednym z etapów wciąż mieli szansę na podium.

I wtedy podczas inspekcji technicznej w dniu przerwy w Rijadzie okazało się, że sprzęgła w ich samochodach są zbudowane z nieregulaminowych materiałów. Obie załogi zostały zdyskwalifikowane, a w tej sytuacji z dalszej jazdy zrezygnowali także Marek Goczał z Maciejem Martonem.

Zespół Energylandii nie mógł pogodzić się z tą decyzja. W wydanym oświadczeniu zwracał uwagę na niejednoznaczne przepisy w tej kwestii, zarzucił też wrogie działania niewymienionej z nazwy konkurencji. Sędziowie techniczni FIA nie mieli jednak wątpliwości i uznali, że polskie załogi złamały regulamin.

W tym momencie stało się jasne, że Polaków w tym roku zabraknie w walce o statuetkę Beduina przyznawaną zwycięzcom. Tym bardziej, że na jednym z etapów dużą stratę zanotowała najlepsza w ostatnich dwóch latach holenderska ciężarówka, w której mechanikiem jest Dariusz Rodewald.

 

„Hołek” jechał dla WOŚP

Przed startem walkę z najlepszymi zapowiadał wracający na dakarowe bezdroża po dziewięciu latach Hołowczyc. W swoim ostatnim występie w 2015 roku zajął trzecie miejsce i jest to jak dotąd jedyne polskie podium w „królewskiej” klasie samochodów. Tym razem jednak z pilotem Łukaszem Kurzeją już na drugim etapie mieli wypadek, który pozbawił ich szans na wysokie miejsce. Na domiar złego kierowca z Olsztyna doznał kontuzji szyi, z którą borykał się do końca rajdu. Później były awarie, noc spędzona samotnie na pustyni…

Hołowczyc przyznał, że w innej sytuacji już dawno by się wycofał, ale chciał jechać do końca ze względu na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i swojego sponsora, który zadeklarował wpłatę na akcję Jurka Owsiaka za każdy przejechany kilometr. Na aukcję przeznaczona zostanie także maska ich samochodu Mini, ale nie oryginalna z nalepionym serduszkiem, bo ta się urwała i zaginęła na trasie przedostatniego etapu, ale nowa, z narysowanym odręcznie sercem i podpisami załogi.

- Wróciłem do tego cyrku dakarowego, zobaczyłem jak to wszystko wygląda. I to nie jest tak, że się z marszu wsiądzie w samochód i się będzie jechało, bo to jest nieprawdopodobnie trudny rajd. Ten drugi etap zmienił nam wszystko, ale jestem dumny, że przy tych przeciwnościach wykazaliśmy tyle determinacji, że dojechaliśmy do mety i zakończyliśmy to w dobrym stylu. Bardzo bym chciał wrócić tu za rok - powiedział Krzysztof Hołowczyc, który na ostatnim, krótkim etapie pokazał wielką klasę, zajmując piąte miejsce.

- Kurczę, mogliśmy to dzisiaj wygrać, ale cały czas jechaliśmy w dużym kurzu - żałował debiutujący w Dakarze jego pilot, Łukasz Kurzeja który też chętnie wystartowałby tu ponownie. - Tego, czego się tutaj nauczyłem, nie da się opisać. Wciąż są takie sytuacje, których do końca nie rozumiem, ale jeden przejechany tutaj oes daje więcej niż wszystko, co można gdzieś o tym przeczytać. To była wielka przygoda, doświadczyłem mnóstwa rzeczy i z największą chęcią bym to powtórzył - zapewnił Kurzeja.

 

Motocykle są wszędzie!

Na miejsce w drugiej „10” liczyli motocykliści Maciej Giemza i Konrad Dąbrowski. Pierwszy z nich musiał się wycofać w połowie etapu maratońskiego z powodu przemieszczenia kości nadgarstka.

Z kolei jadący w barwach Duust Rally Team 22-letni syn wielokrotnego uczestnika Dakaru Marka Dąbrowskiego, mimo kłopotów zdrowotnych, był bliski zrealizowania celu, ale szans na to pozbawiła go awaria techniczna w pierwszym tygodniu rajdu. Ostatecznie zajął 24. miejsce, był pierwszy w klasyfikacji juniorów i 12. w Rally 2 w gronie zawodników niefabrycznych.

- Z jednej strony był to bardzo frustrujący Dakar, ponieważ od piątego etapu bardzo przeżywałem to, gdzie bym był, gdyby nie awaria motocykla. Ale z drugiej zakończyłem ten rajd z wysoko podniesioną głową. Nie poddałem się, przyjąłem na klatę wszystkie przeciwności i myślę, że jestem dużo lepszym zawodnikiem niż przed startem. Zebrałem mnóstwo doświadczeń, pierwszy raz w życiu musiałem sam się naprawić na trasie. To była cenna lekcja przed przyszłym Dakarem, bo to jest niezmiennie mój cel - podkreślił Dąbrowski.

Mimo kłopotów syna o sukcesie może mówić Marek Dąbrowski, bowiem motocykliści z jego zespołu Duust Rally Team odważnie rywalizowali z zawodnikami fabrycznymi. Najlepszy z nich Jeanloun Lepan zajął 14. miejsce. Na miarę możliwości pojechał debiutujący w Dakarze Bartłomiej Tabin, który plasował się w połowie stawki.

Pozostałe polskie załogi nie liczyły się w walce o wysokie miejsca, ale udało im się dojechać do mety z wielogodzinnymi stratami po kłopotach na poszczególnych etapach. Z ukończenia Dakaru mogą się cieszyć jadący samochodem Magdalena Zając i Jacek Czachor (Toyota) oraz Grzegorz Brochocki i Grzegorz Komar w klasie SSV. W kategorii tych lekkich pojazdów jako pilot saudyjskiej zawodniczki startował Marcin Pasek, ale oni przed półmetkiem musieli się wycofać w powodu wypadku na wydmie.

Za sukces należy uznać osiągnięcie mety przez wszystkie cztery polskie załogi rywalizujące w kategorii Dakar Classic, stworzonej dla samochodów startujących w tym rajdzie w ubiegłym wieku.

Kolejny Dakar odbędzie się w Arabii Saudyjskiej za rok, z nadziejami na kolejne polskie sukcesy, których w poprzednich latach było niemało. 


KLASYFIKACJA KOŃCOWA

Samochody: 1. Carlos Sainz, Lucas Cruz (Hiszpania/Audi RS Q) 48.15:18, 2. Guillaume de Mevius, Xavier Panseri (Belgia, Francja/Toyota Hilux) strata 1.20:25, 3. Sebastien Loeb, Fabian Lurquin (Francja/Prodrive Hunter) 1.25:12... [45. Magdalena Zając, Jacek Czachor (Toyota) 84.58:59, 47. Krzysztof Hołowczyc, Łukasz Kurzeja (Mini John Cooper) 88.56:45

Motocykle: 1. Ricky Brabec (USA/Honda Team) 51:30.08, 2. Ross Branch (Botswana/Hero 450) strata 10.53, 3. Adrien Van Beveren (Francja/Honda CRF450) 12:25... 24. Konrad Dąbrowski (KTM) 7:59.54, 56. Bartłomiej Tabin (Husqvarna) 21.48:03

Challenger: 1. Cristina Gutierrez, Pablo Moreno Huete (Hiszpania/Taurus T3) 53:59.47, 2. Mitchell Guthrie, Kellon Walch (USA/Taurus) strata 35:46, 3. Rokas Baciuska, Oriol Vidal Montijano (Litwa, Hiszpania/Can-Am) 58:47

Quady:]1. Manuel Andujar (Argentyna/Yamaha) 64.16:53, 2. Alexandre Giroud (Francja/Yamaha) strata 7:59, 3. Juraj Varga (Słowacja/Yamaha) 4.03:25

SSV: 1. Xavier de Soultrait, Martin Bonnet (Francja/Polaris) 56.37:43, 2. Jerome de Sadeleer, Michael Metge (Francja/Team Galag) strata 2:25, 3. Yasir Seaidan, Adrien Metge (Arabia Saudyjska, Francja) 1.04:28... [27. Grzegorz Brochocki, Grzegorz Komar (Can-Am) 86.50:45

Ciężarówki: 1. Martin Macik, Frantisek Tomasek, David Svanda (Czechy/Iveco) 54.34:48, 2. Ales Loprais, Jaroslav Valter, Jirzi Stross (Czechy/Praga) strata 1.54:39, 3. Mitchel van den Brink, Moises Torrallardona, Jarno van de Pol (Holandia, Hiszpania/Iveco) 4.29:26, 4. Janus van Kasteren, Marcel Snijders, Dariusz Rodewald (Holandia, Polska/Iveco) 5:22.04

 

Kryspin Dworak/PAP