Atakujemy z tylnego szeregu
Rozmowa z Aleksandrem Matusińskim, trenerem Justyny Święty-Ersetic i sztafety 4x400 m kobiet, szkoleniowcem AZS AWF Katowice
Trzy lata temu w Tokio polscy lekkoatleci zdobyli 9 medali olimpijskich, to się już raczej nie powtórzy, ale na co Pan liczy w Paryżu ze strony całej reprezentacji?
- Będę tonował nastroje, jeżeli zdobędziemy 4-5 medali, będzie dobrze. Świat nie stoi w miejscu, wszyscy są fenomenalnie przygotowani, a u nas następuje zmiana warty. Ale na tak wielkich imprezach my też prezentujemy się bardzo dobrze, potrafimy się zmobilizować. Nie myślimy już o tym, co było w Tokio, nawet o tym, co było ponad miesiąc temu na mistrzostwach Europy w Rzymie, startujemy bez obciążenia. Dodam jeszcze tylko, że 5 z dziewięciu medali lekkoatletów na poprzednich igrzyskach było dziełem sportowców AZS AWF Katowice, więc tym bardziej czujemy się zobowiązani, żeby bronić tych sukcesów.
Od igrzysk w Tokio, na których pana podopieczne zdobyły złoto w sztafecie mieszanej i srebro w rywalizacji 4x400 m, sporo się zmieniło. Niektóre gwiazdy się wykruszyły, inne miały kłopoty zdrowotne. Z jakim nastawieniem lecicie do Paryża?
- Mieliśmy chyba najdłuższą medalową serię w historii polskiej lekkoatletyki, czego kulminacją były igrzyska w Tokio, gdzie jako medaliści poprzednich mistrzostw świata jechaliśmy w roli faworytów. Teraz zdarza się, jak w Eugene dwa lata temu, że nie kwalifikujemy się do finałów MŚ i będziemy atakować z tylnego szeregu. Myślę, że to dobrze, że nastroje są trochę stonowane. Ale dziewczyny nie po to przedłużały kariery o kolejne trzy lata, żeby zadowolić się statusem olimpijki, lecz walczyć o wysokie cele.
Co będzie tym celem w Paryżu dla sztafety 4x400 kobiet?
- Najpierw awans do finału, co nie będzie łatwym zadaniem, bo musimy o to walczyć bez liderki, czyli Natalii Kaczmarek, która w tym samym dniu wieczorem oby biegała finał indywidualny na 400 m. Ale jestem dobrej myśli, i w finale już z Natalią będzie jeszcze lepiej.
Ma pan już ból głowy, jak zestawić sztafetę na eliminacje?
- Na pewno musimy rzucić wszystkie siły, bo tu będzie walka na całego, tłok na zmianach, często w finałach są gorsze rezultaty. Będzie trudno, na mistrzostwach Europy zajęliśmy dopiero 6. miejsce w finale, a przecież nie było Brytyjek, Jamajek, Kanadyjek i Amerykanek. Na pewno jednak się nie poddamy.
O czym pan marzy w Paryżu?
- Żeby wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego przy pełnych trybunach. W Tokio z powodu pandemii Covid nie było nam to dane, na stadionie nie było kibiców. Dlatego wierzę, że tym razem przeżyjemy taki wspaniały moment po zdobyciu złotego medalu, być może na stadionie lekkoatletycznym.
Rozmawiał
Tomasz Mucha