Atak najlepszą obroną
Isaac del Toro po solowej akcji w krętej końcówce wygrał 17. etap i umocnił się na pozycji lidera.
– Olé! – zdaje się krzyczeć na mecie w Bormio zachwycony zwycięzca. Fot. PAP/EPA
GIRO D'ITALIA
We wtorek na trudnym górskim odcinku Meksykanin miał pierwszy dzień słabości w największej włoskiej imprezie, ale dzięki wypracowanej wcześniej przewadze obronił różową koszulkę. Najgroźniejsi rywale znacząco się jednak do niego zbliżyli – wicelider Simon Yates (Visma) tracił do niego tylko 26 sekund, a trzeci w klasyfikacji Richard Carapaz (EF Education-EasyPost) – 31. Zarówno Brytyjczyk, jak i Ekwadorczyk to – w przeciwieństwie do Isaaca del Toro – niezwykle doświadczeni i utytułowani kolarze, do tego obaj nie tylko wielokrotnie uczestniczyli w Grand Tourach, ale także je wygrywali (Yates Vueltę, a Carapaz Giro). Natomiast 21-letni Meksykanin dotąd tylko raz wystartował w trzytygodniowym wyścigu (zeszłoroczna Vuelta) i choćby z tego powodu nie bardzo było wiadomo, jak w najważniejszych dniach rywalizacji jego organizm zareaguje na wielkie obciążenia – zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
W środę del Toro po raz kolejny podczas obecnej edycji pokazał jednak moc, zadziwiając wszystkich tych, którzy nie dawali mu większych szans na końcowe zwycięstwo. Owszem, miał trudne momenty, ale – także dzięki pomocy świetnie wywiązującego się z roli pomocnika Rafała Majki – pozbierał się, a na kluczowych fragmentach trasy nie bronił pozycji, a zaatakował i w wielkim stylu wygrał pierwszy etap na tegorocznym Giro, powiększając przewagę nad konkurentami w klasyfikacji generalnej.
Młodzian ciężkie chwile przeżywał w końcówce najtrudniejszego wczoraj podjazdu na słynną przełęcz Mortirolo (1855 m n.p.m., 12,7 km o średnim nachyleniu 7,6 proc.). Wtedy ruszył do przodu Carapaz, a del Toro nie był w stanie odpowiedzieć. Na szczęście dla niego Ekwadorczyk zyskał niewielką przewagę, a do mety było daleko i dzięki pomocy kolegów z UAE Team Emirates wkrótce dogonił rywala.
To najwidoczniej wzmocniło mentalnie Meksykanina, który na ostatniej wspinaczce dnia, krótkiej, ale stromej Le Motte, sam zaatakował. Carapaz ruszył za nim i na zjeździe prowadzącym do mety szybko doścignęli najmocniejszego z ucieczki dnia Romaina Bardeta (Picnic PostNL). 34-letni Francuz, dla którego to przedostatni wyścig w bogatej karierze, robił wszystko, żeby do zwycięstw w Tourze i Vuelcie dołożyć to w Giro. Nie udało się, bo w krętej końcówce w stacji narciarskiej Bormio, del Toro ponowił atak i tym razem zostawił z tyłu konkurentów.
– Wyobrażałem sobie, że mogę wygrać etap w różowej koszulce. Walka o podium jest niesamowita. Dziś zdałem sobie sprawę, że nigdy się nie poddam. Zawsze będę próbował wygrać, nie mam nic do stracenia – podkreślał triumfator.
Meksykanin jest o cztery, a w zasadzie o dwa etapy od wygrania Giro. Dwa, bo w czwartek i niedzielę na stosunkowo łatwych trasach o zwycięstwo powalczą zapewne sprinterzy, natomiast w piątek i sobotę kolarzy czekają najtrudniejsze odcinki imprezy – tappone jak mówią o nich Włosi. Jak na nich spisze się rewelacyjny młodzian?
17. etap San Michele all'Adige - Bormio (155 km):
1. Isaac del Toro (Meksyk/UAE Team Emirates-XRG) 3.58:482. Romain Bardet (Francja/Picnic PostNL)
3. Richard Carapaz (Ekwador/EF Education-EasyPost) - obaj strata 4 sek.
4. Simon Yates (W. Brytania/Visma-Lease a Bike) 15
5. Giulio Pellizzari (Włochy/Red Bull-BORA-hansgrohe)
6. Derek Gee (Kanada/Israel-Premier Tech) obaj 16
...
18. Rafał Majka (UAE Team Emirates-XRG) 1:13
Klasyfikacja generalna:
1. del Toro 65.30:342. Carapaz 41
3. S. Yates 51
4. Gee 1:57
5. Damiano Caruso (Włochy/Bahrain-Victorious) 3:06
6. Egan Bernal (Kolumbia/INEOS Grenadiers) 4:43
...
16. Majka 18:00
(gak)