Tomas Przikryl (z prawej) czekał na drugiego gola od 16. kolejki. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Asysta z kiksu

Dość niespodziewanie Warta osiągnęła coś więcej niż trzecie z rzędu 0:0...

 

Cracovia zaczęła wiosnę od efektownego 6:0 z Radomiakiem, ale w trzech ostatnich meczach straciła impet. Teraz w wyjściowym składzie debiutował Duńczyk Mikkel Maigaard, który zastąpił Patryka Makucha, przez co w krakowskim składzie obcokrajowcy mieli „przewagę” nad Polakami, w stosunku siedem do czterech. Nowy rozgrywający „odfajkował” debiut i nie będzie go dobrze wspominał. Do przerwy miał okazję oddać dwa strzały z pola karnego, ale najpierw zablokował go Jakub Bartkowski, a potem nieczysto trafił w piłkę. Najlepszą okazję w pierwszym kwadransie zmarnował Michał Rakoczy, który z sześciu metrów uderzył nad poprzeczką. Była to naprawdę świetna akcja: zaczął ją krzyżowym podaniem Andreas Skovgaard, a Benjamin Kallman zagrał w tempo do młodzieżowca, który przed uderzeniem jeszcze sprytnie minął Dawida Szymonowicza.

 

Warta nie przyjechała się głęboko bronić, ale pierwszy groźny strzał oddała dopiero w 65 minucie. To zachęciło ją do odważniejszych ataków i na koniec spotkania miała więcej celnych prób. W drugiej połowie krakowska drużyna nie stworzyła sobie stuprocentowej szansy. Zresztą problemy ze skutecznością to w jej szeregach żadna nowość.

 

Jedyny gol padł w 79 min. Goście mieli rzut rożny, po którym piłka spadła pod nogi niepilnowanego Miguela Luisa, ale ten skiksował. Przypadkowo zaliczył jednak asystę, bo zły strzał zamienił się w podanie do Tomasza Przikryla. Czech przymierzył z 18 metrów i zmieścił piłkę między dwoma rywalami. Sebastian Madejski był bez szans. Michał Knura

 


GŁOS TRENERÓW

 

Jacek ZIELIŃSKI: - Przegraliśmy spotkanie, którego nie powinniśmy przegrać. Powinniśmy wykorzystać stuprocentowe sytuacje i ułożyć sobie mecz. Zmianami chcieliśmy rozruszać zespół, ale one nie pomogły. Po wejściu Makucha nadal mieliśmy grać piłką po ziemi, jak w pierwszej połowie, a nagle zaczęliśmy w jego stronę kierować długie podania. Nieraz człowiek chce zrobić coś lepiej, ale wyszło tak, że lepsze jest wrogiem dobrego.

 

Dawid SZULCZEK: - Cracovia postawiła wysokie wymagania, trudno było się przebić w jej pole karne. Dużo zrobiła, by zdobyć punkty, poczyniła progres w porównaniu z pierwszym meczem, jest bardzo dobrze zorganizowana. Myślę, że wiele drużyn z tego stadionu nie wywiezie punktów. Do przerwy brakowało nam trochę dokładności, ale jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie i zorganizowani w obronie, więc w drugiej połowie to pomogło nam „przepchnąć” mecz, gdy strzeliliśmy trochę szczęśliwą bramkę.