Gol Karola Czubaka pozwolił Arce na ugruntowanie swojej pozycji na szczycie. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Arka niezatopiona

GKS-owi Tychy kolejny raz nie wyszedł atak na fotel lidera.


Jak na mecz na szczycie przystało, w starciu GKS-u Tychy z Arką Gdynia sporo się działo. Od pierwszego gwizdka obydwie drużyny ruszyły do przodu, ale więcej sytuacji bramkowych wypracowali goście. I to oni także zadali najważniejszy cios, rozgrywając w 51 min rzut rożny. Najskuteczniejszy duet zaplecza ekstraklasy potwierdził swoje możliwości. Olaf Kobacki - po rozegraniu piłki z Dawidem Gojnym - dośrodkował z lewego skrzydła, a Karol Czubak, wygrywając pojedynek główkowy z Nemanją Nediciem, uderzeniem z 5 metra pokonał Macieja Kikolskiego.


Ten gol zadecydował, że po 22. kolejce zespół Wojciecha Łobodzińskiego samodzielnie usadowił się w fotelu lidera, a drużyna Dariusza Banasika kolejny raz w tym sezonie nie wykorzystała okazji, żeby znaleźć się na szczycie. Nie potrafiła sforsować gdyńskiej defensywy i choć dopiero drugi raz w tym sezonie przegrała spotkanie na swoim boisku, to rozczarowanie kibiców było spore.


- To był intensywny wieczór - powiedział szkoleniowiec Arki. - Był to bardzo trudny mecz z bardzo dobrym przeciwnikiem. Wyrównany, jeżeli chodzi o posiadanie piłki. Było to fizyczne spotkanie, czego się spodziewaliśmy. Natomiast sytuacji bramkowych mieliśmy na pewno więcej. W pierwszej połowie mieliśmy problem z opanowaniem środka pola, gdzie tyszanie naprawdę nieźle grali w piłkę. W przerwie zrobiliśmy lekką korektę ustawienia i dzięki temu wyprowadzaliśmy kontry, po których mogliśmy zdobyć kolejne bramki. Szacunek dla drużyny. To była czasem heroiczna walka z wysokimi rywalami. Czasem może się to skończyć jakąś przypadkową sytuacją, ale takiej nie było.


Statystyki meczu wskazują, że było to faktycznie wyrównane starcie. Obydwie drużyny oddały po 14 strzałów, ale gdynianie aż 5-krotnie zmuszali bramkarza tyszan do interwencji. Tymczasem Paweł Lenarcik tylko 2 razy musiał się wykazać.


- Przede wszystkim jesteśmy trochę smutni - stwierdził Dariusz Banasik. - Po raz kolejny nie wyszło nam atakowanie fotela lidera. Graliśmy u siebie. Oczywiście graliśmy z dobrym zespołem, ale też takim, który na pewno był w naszym zasięgu. Przestrzegaliśmy, że Czubak bardzo dobrze gra w powietrzu, że musi być pilnowany w każdym momencie. Raz został nieupilnowany i niestety zamienił to na gola. Później Arka skupiła się na dobrej grze w obronie i kontratakach, a my próbowaliśmy jeszcze ratować wynik zmianami. W sumie sytuacji nie było dużo, natomiast była kontrowersja i ciężko powiedzieć, dlaczego nie była „VAR-owana”. W naszej ocenie mógł być kontakt rywala z Bartoszem Śpiączką, który mówi, że został potrącony przez przeciwnika w polu karnym. Niestety, tak jak w meczu w Gdyni, teraz sędzia także do ekranu nie podbiegł. To była 90 minuta i myślę, że gdyby sędzia podyktował rzut karny, mecz zakończyłby się remisem. Jerzy Dusik