„Anioł” niezastąpiony
Angel Rodado strzela jak na zawołanie. Wczoraj dołożył dwa kolejne gole, a po pierwszym pochwalił się, że zostanie ojcem.
Emocje w końcówce
Ruch zaczął od ataków, jakby chciał szybko zaskoczyć rywali, którzy ostatnio popełniali dziecinne błędy. Nic dziwnego, że ich kapitan Alan Uryga, który też miał swoje na sumieniu, mobilizował kolegów, by odpowiednio się ustawiali. W szeregach wiślaków było trochę nerwowości, niecelnych wybić. Gdy podeszli wyżej, prowadzenie mógł im dać gol Urygi. Nie głową, ale nogą po sprytnym rozegraniu rzutu rożnego. „Niebieskich” uratował Konczkowski, który stał w bramce. Z nieco dalszej odległości odpowiedział Miłosz Kozak, ale Ruch też zyskał na tym tylko wznowienie gry z narożnika. Obaj trenerzy nie mogą powiedzieć, że ich drużyny mają głębie składu. Wisła nękana jest kontuzjami, kadra Ruchu mocno się zmieniła po spadku. Kazimierz Moskal i Janusz Niedźwiedź wystawili więc najmocniejsze obecnie składy. Niedźwiedź nie zmienił nic, a Moskal dokonał trzech zmian w porównaniu do ostatniej rywalizacji. Dopiero wczoraj pierwszoligowy sezon zainaugurował Marc Carbo, który wrócił po dyskwalifikacji za czerwoną kartkę, a kilka dni temu przedłużył umowę do 2026 roku. W 2 min doliczonego czasu pierwszej połowy świetnie zagrał w kierunku Angela Rodado, który uderzył bez przyjęcia. Potem napastnik schował piłkę pod koszulkę i zaczął ssać palec, by oznajmić, że wkrótce zostanie ojcem.
Hiszpańska strzelba
Mecz długo nie stał na dobrym poziomie, dużo było niedokładnych zagrań i fauli. Choć wcześniej starali się Kozak i Rodado, zaczął nabierać rumieńców przed przerwą. Przed trafieniem Rodado świetnej szansy dla chorzowian nie wykorzystał Szymon Szymański (Anton Cziczkan wybronił jego uderzenie z kilku metrów), a Olivier Sukiennicki musiał się pogodzić z faktem, że uderzył w poprzeczkę. „Niebiescy” po raz pierwszy zostali zmuszeni do odrabiania strat, a do tego niedługo po zmianie stron zmianie stron Starzyński wpakował się w nogi Sukiennickiego i mógł mu zrobić krzywdę. Sędzia wpierw oszczędził pomocnika, ale po VAR-ze już nie miał wątpliwości i zamienił kolor kartki. Ruch walczył w dziesiątkę i szybko wyrównał po niesamowitym goli z ponad 40 metrów Szymona Szymańskiego. Wisła nie potrafiła się otrząsnąć po tym niespodziewanym ciosie. Chyba pomogła im pierwsza w drugiej części przerwa po odpaleniu rac przez fanów z Chorzowa. Po chwili wytchnienia Rodado trafił po raz drugi z karnego, choć Jakub Szymański był blisko skutecznej interwencji. Sytuacja była bardzo długo analizowana, jednak Jarosław Przybył utrzymał pierwszą decyzję o faulu Denisa Ventury na Carbo. W doliczonym czasie stempel na zwycięstwie gospodarzy postawił pięknym uderzeniem Sukiennicki.
Michał Knura