Sport

Amerykańskie „piętnastki”

Aryna Sabalenka i Jannik Sinner są poważnymi kandydatami do triumfu w US Open.

Jannik Sinner, lider światowego rankingu, okazał się najlepszy w Cincinnati. Fot. PAP/EPA

Faworyci finałów turnieju WTA 1000 w Cincinnati nie zawiedli oczekiwań i sięgnęli po zwycięstwa. Białorusinka (nr 3) w decydującym spotkaniu pokonała Amerykankę Jessicę Pegulę (nr 6) 6:3, 7:5. Natomiast Włoch, lider światowego rankingu, okazał się lepszy od ulubieńca publiczności Francesa Tiafoe (USA) 7:6(4), 6:2. Tak więc Amerykanie czekają na triumf swojego rodaka w tej imprezie już 18 lat, kiedy to puchar zdobył Andy Roddick i przynajmniej przez rok muszą się jeszcze uzbroić w cierpliwość. Co ciekawe, i Sabalenka, i Sinner triumfowali po raz piętnasty w swoich karierach i na tym zapewne nie koniec.

Udany powrót

Sabalenka miała problemy zdrowotne i stąd też jej nieobecność na igrzyskach w Paryżu. Ponadto w imprezach poprzedzających w Waszyngtonie oraz Toronto wypadło blado i szybko odpadła. Jednak w Cincinnati zaprezentowała się najbardziej stabilnie, wygrywając m.in. w półfinale z Igą Światek 6:3, 6:3, a i w finale na niewiele pozwoliła Peguli.

Białorusinka efektownie rozpoczęła tę potyczkę, bowiem świetnie, ze zmienną rotacją serwowała i była niezwykle skuteczna podczas gry z głębi kortu. Już w czwartym gemie przełamała Amerykankę i to wystarczyło, by spokojnie doprowadzić do wygranej tej partii. Pegula w dłuższych wymianach próbowała nawiązać równorzędną grę, ale po drobnych błędach sprawiała wrażenie mocno zdegustowanej.

Drugi set miał podobny przebieg. Jednak po momencie słabszej gry Białorusinki nieoczekiwanie straciła ona podanie i prowadziła zaledwie 5:4. Jednak tenisowe turbulencje zostały opanowane i ostatecznie zwyciężyła 7:5.

Triumfatorka tegorocznego Australian Open powróciła do wysokiej formie i to nieomylny znak, że w zbliżającym US Open będzie jedną z kandydatek do triumfu. A ponadto wskoczyła na drugie miejsce w światowym rankingu, o czym piszemy w innym miejscu.

Niespełnione marzenia

Tiafoe, 26-latek z Maryland, nieoczekiwanie dotarł do finału, ale nie spełnił swoich marzeń oraz oczekiwań amerykańskich kibiców. Na jego drodze stanął Sinner, tenisista nr 1 w rankingu, wygrywając bez straty seta, choć w pierwszym nie obyło się bez tie-breaka. Włoch przy pierwszym własnym serwisie miał kłopoty, ale z dobrym skutkiem obronił przełamanie. A potem wszystko przebiegało wedle schematu i doszło do tie-breaka. W nim Włoch przy stanie 5-4 zdobył mini breaka i miał setbole. Amerykanin po uderzeniu bekhendowym popełnił błąd i Sinner wygrał, nabierając jeszcze większej pewności siebie.

A w drugiej odsłonie Włoch już niepodzielnie panował na korcie. W pierwszym gemie przełamał rywala, a ponownie dokonał tego przy stanie 3:1. Szybko wyszedł na prowadzenie 5:2 i w 96 minut zakończył to spotkanie. Sinner wyraźnie górował nad Tiafoe - miał 13 asów przy pięciu rywala, 27 zagrań kończących przy 12 Amerykanina. Tylko w niewymuszonych błędach było prawie równo, bo Włoch popełnił o jeden więcej (13:12).

A teraz US Open w Nowym Jorku.

WYNIKI

Singiel pań: Sabalenka (Białoruś, 3) - Pegula (USA, 6) 6:3, 7:5.

Singiel panów: Sinner (Włochy, 1) - Tiafoe (USA) 7:6(4), 6:2.

Debel pań: Asia Muhammad (USA)/Erin Routliffe (Nowa Zelandia) – Leylah Fernandez (Kanada)/Julia Putincewa (Kazachstan) 3:6, 6:1, 10:4.

Debel panów: Marcelo Arevalo (Salwador, 4)/Mate Pavić (Chorwacja, 4) - Mackenzie McDonald (USA)/Alex Michelsen (USA) 6:2, 6:4. 

(sow)