Waldemar Fornalik z nową misją w Lubinie. Fot. PressFocus

Ambasador Ruchu

Nie czuję się wypalony, nie jestem trenerem, któremu się już nie chce pracować, który nie ma ambicji, nie może konkurować z młodszymi szkoleniowcami – podkreśla Waldemar Fornalik.


ZAGŁĘBIE LUBIN

W Lubinie mają już dość przeciętności zespołu, który osiadł na mieliźnie środka ligowej stawki i od kilku sezonów nawet nie spogląda w górę tabeli. Co prawda ekonomiczne realia klubu są takie, że Zagłębie ma budżet na poziomie miejsc 6-10 polskiej ekstraklasy, czyli zakończyło sezon na miejscu (8), na które wskazywałyby finanse klubu, to jednak ambicje właściciela – KGHM SA – są dużo większe. Dlatego prezes Paweł Jeż podał do publicznej wiadomości, że „Miedziowi” obrali już nowe kierunki. Wytyczyli także nową strategię działania, a realizację recepty na dynamiczny rozwój i lepsze wyniki zespołu ma zrealizować trener Waldemar Fornalik, który przedłużył o 12 miesięcy umowę w Zagłębiem, a który niedawno został także... ambasadorem chorzowskiego Ruchu. I od tego tematu zaczęliśmy rozmowę ze szkoleniowcem, który aktualnie przebywa z drużyną na zgrupowaniu w Słowenii.

Był pan zaskoczony tym faktem?

- Ruch ma tylu wybitnych piłkarzy i trenerów, którzy już zostali ambasadorami klubu, że myślę, a na nawet powiem nieskromnie, że przyszła kolej na mnie, że zasłużyłem na ten tytuł w Chorzowie. Czasami zapominam, że mam już 61 lat, bo z jednej strony traktuje się mnie jako starego, bardzo doświadczonego trenera, z drugiej czuję się jak młody człowiek.

Ponad 500 ligowych meczów w roli trenera to wynik trudny do pobicia. Jakieś przemyślenia?

- Dużo przemyśleń, nie wiem, czy starczyłoby czasu, by się nimi podzielić. Na pewno nie czuję się wypalony, nie jestem trenerem, któremu się już nie chce pracować, który nie ma ambicji, nie może konkurować z młodszymi szkoleniowcami. Przykład Janka Urbana w Zabrzu, chociażby w ostatnim sezonie, a także moje 8. miejsce z Zagłębiem pokazują, że my, doświadczeni trenerzy, mamy spojrzenie na piłkę dobre i perspektywiczne.

Przed panem w tym rankingu jest już tylko niedawno zmarły Orest Lenczyk (587 meczów), u którego boku pan nabierał trenerskich szlifów. Żałuje pan, że szkoła trenera Lenczyka odchodzi do lamusa?

- Nie można mówić jedynie o szkole trenera Lenczyka, czy doktora Jerzego Wielkoszyńskiego, bo to była nierozłączna para. Oni byli prekursorami jakiegoś kierunku, który później był kontynuowany, a jednocześnie rozwijany i wzbogacany o inne rzeczy. Jak ktoś chciał skorzystać z ich doświadczeń, to skorzystał i się rozwijał. Najwięcej można jednak było skorzystać na obcowaniu z tymi wspaniałymi ludźmi. Dlatego nie uważam, by ich dokonania i myśl szkoleniowa nadawała się już tylko do lamusa.

Przed wyjazdem na zgrupowanie w Słowenii przedłużył pan o rok umowę w Lubinie. Jaki cel ma Zagłębie w nadchodzącym sezonie?

- Chcemy sprawiać przyjemność nie tylko kibicom, ale także samym sobie. Rozwijać talenty, by jak najwięcej młodych chłopaków z akademii Zagłębia wchodziło do pierwszej drużyny. Jednocześnie dobrze grać w piłkę i zdobywać jak najwięcej punktów.

To klasyka w każdym klubie, ale wiemy, że to czasami nie najlepiej się kończy...

- Przychodząc do Lubina wiedziałem, że to jest priorytet klubu i właściciela, natomiast nie było jeszcze takich warunków, by ci młodzi ludzie w większym gronie grali w meczach ekstraklasy, bo polska liga nie jest łatwą ligą. Potrzeba dużo zdrowia, wydolności, fizyczności, ogrania. Pierwszy zespół też wymagał wielu zmian, korekt. Jak popatrzymy nie na ostatni sezon, ale wcześniejsze, to nasza gra podporządkowana była zadaniu, by przede wszystkim zapewnić sobie byt w lidze. A w takiej sytuacji trudno inwestować w młodych, wpuszczać ich do składu.

Teraz to jest priorytet założony przez właściciela i zarząd klubu?

- Przez półtora roku doprowadziliśmy do sytuacji, że mamy niezłą drużynę, która w ostatnim czasie dobrze funkcjonowała. Przygotowaliśmy też kilku chłopaków, którzy rozwinęli się, są wzmocnieni fizycznie i mentalnie. To efekt ciężkiej pracy przez ostatnie półtora roku. Jest teraz lepszy moment, by dawać im coraz więcej szans gry w lidze.

Da się to pogodzić z oczekiwaniami skutecznej rywalizacji z czołówką?

- Dlatego podkreślam - ciężko jest połączyć takie zadania, jak wprowadzanie młodych ludzi i gra o najwyższe cele. Trzeba trochę rozsądku w tym wszystkim. Mamy przykład, chociażby Raków, Legia, a więc drużyny, które mają o wiele większe budżety, a nie wypełniły limitu minut młodzieżowca. My wypełniamy te limity, a jesteśmy też klubem stabilnym, który zajmuje miejsce ósme, a więc w środku stawki. Absolutnie nie chcę deprecjonować pracy nikogo wcześniej, ale teraz jestem przekonany, że współpraca między akademią a pierwszą drużyną jest jaka być powinna. Najlepsi chłopcy trafiają do nas, trafiają zawodnicy z U-17, U-18, którzy w swoich reprezentacjach bardzo dobrze grają.

Skład Zagłębia już skompletowany?

- Pracujemy nad napastnikiem. Potrzebujemy wsparcia dla Dawida Kurminowskiego, który miał świetną wiosenną rundę. Jak zauważono, to najlepszy napastnik na wiosnę, strzelił najwięcej bramek, a myślę, że jeszcze się rozwinie. Wszystko przed nim. Nikt nie patrzy, że wcześniej Łukasz Łakomy odszedł do Young Boys Berno za konkretne miliony. Kacper Chodyna miał najlepszą rundę w karierze i trafił do Legii. Duży postęp zrobił Tomek Makowski. Tak można by jeszcze wymienić chłopaków, których kariery nabrały w Lubinie wiatru w żagle.

Najbardziej łakomy kąsek na rynku transferowym, Kajetan Szmyt, trafił pod pana skrzydła. Podobno odegrał pan ogromną rolę negocjacyjną. Nakreślone przez pana ścieżki rozwoju, pomysłu na niego w drużynie i klubie były kluczowe, że udało się go przekonać do Zagłębia?

- Kajetan ma wiele atutów. Dobrze drybluje, technicznie jest mocno zaawansowany i strzela bramki. Wielu młodych chłopaków nawet by się nie zawahało, by wybrać inny, bogatszy klub. Jestem przede wszystkim zadowolony, że wybrał Zagłębie, a miał jeszcze do wyboru Raków i Jagiellonię. Zagłębie jednak pokazało, że droga Łakomego, który zagrał u nas dwa sezony i wyjechał za granicę, to jest ta droga, którą warto wybrać. Jeżeli to zadecydowało o jego wyborze, to dobrze rokuje dla niego.

Nie sposób byłego selekcjonera nie zapytać o mistrzostwa Europy, które wchodzą w decydującą fazę...

- Czy mnie coś zaskoczyło? Niekoniecznie. Piłka w ostatnich latach poszła w kierunku widowiskowości. Drużyny kreują coraz więcej sytuacji. Kiedyś był trend, gdy liczyła się tylko defensywa, a jak ktoś strzelił bramkę, to już było po meczu. Dzisiaj padają wysokie wyniki i to jest to nowe w piłce, co zresztą pokazały już mistrzostwa świata w Katarze, gdzie było dużo bramek, zawodnicy grali ofensywnie. Ja to kojarzyłem z faktem, że zawodnicy byli w trakcie sezonu, nie byli zmęczeni. Natomiast teraz jest już po sezonie, a mimo wszystko piłkarze pokazują ciekawą grę, poza zmęczonymi Anglikami - choć mam świadomość, że zdarzało się, że ci, którzy marnie zaczynali, świetnie kończyli i odwrotnie. Generalnie zmieniło się tempo, dynamika, założenia taktyczne, większość meczów bardzo dobrze się oglądało i to jest najważniejsze nie tylko dla kibiców, ale i dla trenerów. Sędziowanie też jest na bardzo dobrym poziomie.

I tylko biało-czerwoni spisali się jak zwykle...

- Przede wszystkim cieszę się, że trener Michał Probierz będzie kontynuował swoją pracę, bo u nas – nie chcę już mówić, że z autopsji to wiem - coś się kończyło i już nikt się nie zastanawiał, że drużyna się jednak rozwijała i szła w dobrym kierunku. Uważam, że nasza reprezentacja mimo wszystko się rozwija i decyzja o dalszej pracy Michała Probierza jest bardzo dobra.

Rozmawiał Zbigniew Cieńciała


POLUJĄ NA SEJKA

Zagłębie zagięło parol na Czecha Vaclava Sejka. Napastnik Sparty Praga strzelał ostatnio bramki dla holenderskiego drugoligowca Roda JC. Podobno 22-latek jest bliski podpisania kontraktu z „Miedziowymi”.


PORAŻKA W SŁOWENII

Zagłębie Lubin – Rapid Bukareszt 0:1 (0:0)

ZAGŁĘBIE: Dioúdis - Kłudka, Kopacz, Orlikowski, Mata - Mróz, Dąbrowski, Makowski, Wdowiak, Szmyt - Pieńko. II połowa: Dioúdis (71. Burić) - Kłudka (65. Kolan), Kopacz (71. Orlikowski), Nalepa, Mata (71. Szafranek) - Wdowiak (65. Dziewiatowski), Dąbrowski (57. Kocaba), Makowski (65. Reguła), Radwański, Kusztal – Woźniak. Trener Waldemar FORNALIK.

Przebywający na obozie w słoweńskich Moravskich Toplicach piłkarze Zagłębia Lubin rozegrali w poniedziałek drugą grę kontrolną. Po inauguracyjnym zwycięstwie z 3. zespołem czarnogórskiej ekstraklasy, FK Buducnost Podgorica 4:3, tym razem podopieczni Waldemara Fornalika nie dali rady 6. ekipie rumuńskiej ekstraklasy, Rapidowi Bukareszt. Zwycięską bramkę strzelił w 82 minucie Albion Rrahmani. „Miedziowi” na zgrupowaniu rozegrają jeszcze jeden sparing. Ich przeciwnikiem będzie w piątek (5.07) beniaminek słoweńskiej ekstraklasy NK Nafta Lendava.

zc