Allez! „Hubi”!
Po Rzymie, Genewa - w ciągu tygodnia Hubert Hurkacz osiągnął drugi ćwierćfinał turniejów ATP. Teraz powalczy z Taylorem Fritzem.
Najlepszy polski tenisista w Genewie zaskakuje rywali także sprawnością ogólną. Fot. PAP/EPA
W Gonet Geneva Open - rangi ATP 250 na kortach ziemnych - Polak rozstawiony jest z numerem 6. i po dwóch zwycięstwach jest już w najlepszej ósemce w Szwajcarii. Po pokonaniu w 1. rundzie Francuza Arthura Cazaux (113. ATP) 6:3, 6:4 w środę Hubert Hurkacz odprawił kolejnego tenisistę znad Sekwany, Arthura Rinderknecha 6:4, 6:1 - i zameldował się w ćwierćfinale.
28-letni wrocławianin kontrolował wydarzenia na korcie. Lekkie problemy miał tylko w trzecim gemie pierwszego seta, w którym obronił trzy break pointy. W drugim secie 72. w światowym rankingu Rinderknech wygrał tylko osiem piłek, cała partia trwała 22 minuty, a mecz zakończył się po godzinie z 2-minutowym „haczykiem”. To było czwarte spotkanie tych tenisistów i czwarta wygrana Hurkacza, który po krótkiej i kuriozalnej rozmowie pomeczowej na korcie (pytanie: co będziesz poprawiał przed kolejnym meczem? odpowiedź: nic, nie ma na to czasu) napisał na obiektywie kamery krótkie francuskie „Allez!”, czyli „Naprzód!”.
Może na mączce?
Wezwanie przyda się w rywalizacji o półfinał. Rywalem Polaka będzie rozstawiony z numerem 1. i czwarty na świecie Taylor Fritz, który w środę pokonał Francuza Quentyna Halysa (50. ATP) 6:4, 7:6 (7-5). Z Amerykaninem Polak grał pięć razy, a pokonać zdołał go tylko raz, sześć lat temu w Montrealu. Po raz ostatni panowie grali na początku roku w finale drużynowego United Cup w Sydney - Fritz wygrał po zaciętej walce 6:4, 5:7, 7:6 (7-4).
Ale 27-letni tenisista z Kalifornii nie jest wybitnym specjalistą od nawierzchni ziemnej - ma na koncie 8 tytułów, ale żadnego na mączce (za to aż 3 na trawie w Eastbourne). Dwa tygodnie temu przegrał w Rzymie już w pierwszej potyczce (2. runda) z rodakiem Marcosem Gironem, którego następnie… pokonał „Hubi”, dochodząc ostatecznie w stolicy Rzymu do ćwierćfinału.
„Djoko” sam sobie
Z numerem 2 w Genewie rozstawiony jest Novak Djoković (6. ATP), który w czwartek świętuje 38. urodziny. Utytułowany Serb pokonał wczoraj Węgra Martona Fucsovicsa (134.) 6:2, 6:3 i po raz 220. zagra w ćwierćfinale turnieju ATP. Na konferencji prasowej przed pierwszym meczem ogłosił, że będzie kontynuował grę bez trenera po rozstaniu ze Szkotem Andym Murrayem. - W tej chwili nie potrzebuję trenera. Nie muszę się spieszyć w żadnym kontekście. Czuję się komfortowo z ludźmi wokół mnie. W ciągu kilku następnych turniejów zobaczymy, co się wydarzy - powiedział były lider światowego rankingu.
„Nole” nie wygrał żadnego turnieju od zdobycia złotego medalu w igrzyskach olimpijskich w Paryżu w zeszłym roku. Od półtora roku celuje w 100. tytuł w karierze i 25. Wielki Szlem, ale wiosną na kortach ziemnych przegrał pierwsze mecze zarówno w „tysięczniku” w Monte Carlo, jak i w Madrycie, a do turnieju tej samej rangi w Rzymie w ogóle nie przystąpił.
Szacunek większy
Murray został jego trenerem pod koniec ubiegłego roku na „czas nieokreślony”, ale tydzień temu Djoković poinformował, że ich drogi się rozeszły. - Czuliśmy, że nie możemy wycisnąć więcej z tej współpracy na korcie, to wszystko. Mój szacunek dla Andy'ego pozostaje taki sam, a właściwie jeszcze większy, poznałem go lepiej jako osobę - zapewnił Serb.
Tomasz Mucha