Sport

Alkoholicy, nieudacznicy czyli gra z Kiwi

Po latach przychodzi skorygować, na jakim turnieju po raz pierwszy Polska zagrała z Nową Zelandią. Nie był to „Puchar Króla”, jak się błędnie podaje.

Z Nową Zelandią zagraliśmy dotychczas w swojej historii tylko dwa razy.

  Z LAMUSA  

Rywalizacja z przeciwnikiem z Oceanii zamknęła pewien etap w historii międzynarodowych gier naszej reprezentacji. Jak napisał w swoim świetnym opracowaniu „Biało-Czerwoni 1921-2018” Andrzej Gowarzewski, mecz z Nową Zelandią w czerwcu 1999 roku w dalekim Bangkoku w Tajlandii był pierwszą naszą konfrontacją z rywalem z Oceanii, szóstej konfederacji kontynentalnej. „Od tego dnia można twierdzić, że Polska rywalizowała z przedstawicielami wszystkich konfederacji” – pisał redaktor Gowarzewski.

Nie ten puchar

Wyjazd do Tajlandii na międzynarodowy turniej odbył się po zakończeniu u nas sezonu ligowego, kiedy mistrzem w wielkim stylu została Wisła Kraków. Biała Gwiazda aż o 17 punktów wyprzedziła wtedy Widzewa. Do Azji ówczesny selekcjoner Janusz Wójcik zabrał szerokie zaplecze kadry, zawodników z polskich klubów. Nie było wśród nich Wiślaków, za to dominowali gracze Widzewa, których było czterech, i… Odry Wodzisław! Tych było dwóch, a byli to bramkarz Grzegorz Tomala i Mariusz Nosal.

Piszemy o międzynarodowym turnieju, bo choć wszędzie można przeczytać, że Polska uczestniczyła wtedy w zawodach o Puchar Króla”. Tymczasem w tamtej imprezie w 1999 roku w finale brazylijska młodzieżówka rozgromiła Koreę Północną 7:1, trzecia była Tajlandia, a czwarta reprezentacja ligi węgierskiej.

Biało-czerwoni nie grali w „Pucharze Króla", a w turnieju „Four Nations Cup 1999”. Oficjalną informację o tej imprezie można znaleźć na stronie rsssf.org czyli międzynarodowej organizacji zajmującej się sporządzaniem i opracowaniem statystyk dotyczących piłki nożnej.

W „Four Nations Cup 1999” wzięły udział cztery reprezentacje. W półfinałach rozegranych 16 czerwca 1999 roku Tajlandia zremisowała z Nową Zelandią 2:2, żeby w karnych wygrać 4:3. My zmierzyliśmy się z Brazylią i przegraliśmy 0:2. Dla rywala gole zdobywali Darci i Biquinho. Próżno szukać ich nazwisk na liście reprezentantów „normalnej" kadry Canarinhos. Tamta brazylijska drużyna, która wygrała turniej „Czterech Narodów” z czterech kontynentów, pokonując w finale Tajlandie 2:0, nie była oficjalną. Mecz Polski z Brazylią z 16 czerwca 1999 roku w statystykach nie jest uwzględniany, ten z Nową Zelandią już tak.

Aż 9 debiutantów

Graliśmy wtedy z drużyną z Oceanii i nie było to wielkie widowisko. W ogóle wokół kadry selekcjonera Wójcika nie było dobrej atmosfery, a gra z Kiwi czy raczej All Whites (od białych strojów) była jedną z ostatnich dla doświadczonego szkoleniowca, który po przegranych eliminacjach do Euro 2000, jesienią 1999 pożegnał się z kadrą.

W meczu z Nową Zelandią, która była dla nas 79. przeciwnikiem w historii, szansę dostało aż 9 debiutantów, a wśród nich dwójka piłkarzy Odry Wodzisław, wspomniany Grzegorz Tomala oraz Mariusz Nosal. Zagrali w wyjściowej jedenastce. W tamtym meczu w gorącym i wilgotnym Bangkoku wystąpiło tylko dwóch zawodników z zagranicznych klubów. Byli to Michał Żewłakow, który występował w belgijskim Beveren i nieżyjący już Igor Sypniewski, z Panathinaikosu. W reprezentacji debiutował też Maciej Terlecki, jeden z czterech graczy Widzewa w podstawowym składzie obok Dariusza Gęsiora, kapitana Radosława Michalskiego i napastnika Artura Wichniarka. Ten drugi, z Michałem Żewłakowem, zagrał też z Kiwi trzy lata później.

Ostatecznie z Nową Zelandią wygraliśmy po karnych 5:4 (po 90 minutach było 0:0), a jedenastki bezbłędnie egzekwowali Żurawski (wtedy jeszcze Lech Poznań), Wichniarek, Michalski, Stolarczyk i Chańko. U gości w ostatniej serii pomylił się niewysoki napastnik Mark Elrick.

Moja kasa szła na sędziów

Po trzech latach z Nową Zelandią zagraliśmy u siebie i jedno się nie zmieniło. Co? Zła atmosfera wokół reprezentacji, którą w tamtym czasie prowadził Zbigniew Boniek. W sobotę 12 października 2002 roku w kompromitującym stylu przegraliśmy w eliminacjach do ME z Łotwą u siebie, w Warszawie 0:1. Tę porażkę przyjęto jak katastrofę. Na piłkarzy, a przede wszystkim na trenera kadry, spadła olbrzymia fala krytyki. W tej sytuacji gra z przeciwnikiem z Oceanii cztery dni później schodziła na drugi plan. Ważne punkty uciekły, a rywalizowaliśmy wtedy w trudnej grupie ze Szwedami, wspomnianą Łotwą, Węgrami i San Marino.

Po przegranym spotkaniu w eliminacjach trener Boniek dał szansę innym, w tym dwóm debiutantom. Między słupkami stanął wysoki Mariusz Liberda, od pierwszej minuty zagrał też Marek Zieńczuk. Dla golkipera Dyskobolii był to jeden z trzech meczów w narodowych barwach, dla Zieńczuka jeden z dziewięciu. Najmłodszym piłkarzem na boisku był wtedy 21-letni Marcin Kuś, którego nastoletnia córka Anastazja robi teraz furorę na lekkoatletycznych bieżniach.

Wśród składu rywali zwraca uwagę jedno nazwisko, a chodzi o skrzydłowego Arana Linesa. Grał wtedy w Niemczech, żeby parę miesięcy później przenieść się do Ruchu Chorzów, gdzie występował w latach 2003-04, potem grał jeszcze w Arce Gdynia.

W maju 2004 roku udzielił mi wywiadu pt. „Moja kasa szła na sędziów”, który odbił się szerokim echem. Mówił wtedy: - Z polską piłką nie chcę mieć nic wspólnego! Z czymś takim nie spotkałem się jeszcze nigdzie: kupowanie spotkań, płacenie sędziom... To nie do pomyślenia! Z czasem koledzy mi to wytłumaczyli. W pierwszej lidze pod tym względem i tak nie jest jeszcze najgorzej. Mecze pokazywane są bowiem w Canal+. Dużo gorzej jest na boiskach drugiej ligi. To, co tam wyprawiają sędziowie, jest skandaliczne! Ze sportem nie ma nic wspólnego. Grałem w Niemczech, w Australii, ale z czymś takim nigdzie się jeszcze nie spotkałem. Mam dość całej tej korupcji. To fuck... bullshit! – mówił mi wtedy Lines bez ogródek.

Ostry atak Bońka

Mecz w Ostrowcu z Nowozelandczykami, gdzie przed wieczornym meczem zgasło światło, też – jak pierwsze spotkanie w Bangkoku – nie było porywające. Bramki padały po przerwie, a grającego wtedy na Wyspach Brytyjskich Jasona Batty'ego pokonywali Krzysztof Ratajczyk i w końcówce Mariusz Kukiełka. Miało być ostre strzelanie, wysoka wygrana, a skończyło się skromnie. Po meczu nie wytrzymał selekcjoner Zbigniew Boniek. Atakowany przez dziennikarzy na pomeczowej konferencji wypalił. – Na temat przyszłości reprezentacji będę się wypowiadał od jutra, ale jest przykre, kiedy niszczą mnie i drużynę nieudacznicy i alkoholicy – pojechał ostro „Zibi”. Mecz z Kiwi był dla byłego świetnego piłkarza przedostatnim w roli selekcjonera. Po porażce z Danią w towarzyskiej grze w listopadzie 2002 zrezygnował z prowadzenia kadry na rzecz kolegi z boiska Pawła Janasa. W przypadku Zbigniewa Bońka skończyło się tylko na pięciu meczach w roli selekcjonera. Teraz swoją historie pisze Jan Urban, oby szczęśliwszą niż w przypadku trenera Wójcika i trenera Bońka…

Michał Zichlarz      

MECZE POLSKA – NOWA ZELANDIA

19 czerwca 1999, mecz w „Four Nations Cup”, Bangkok (Tajlandia)

◼ Polska – Nowa Zelandia 0:0. Karne 5:4

POLSKA: Tomala – Terlecki, Stolarczyk, Żewłakow (74. Szwed) – Piskuła (57. Jakubowski), Gęsior, Michalski, Nosal (69. Sypniewski), Chańko – Żurawski, Wichniarek. Trener Janusz WÓJCIK.

NOWA ZELANDIA: Utting – Zoricic (61. Nielsen), Perry, Wilkinson, Jackson – Atkinson (86. Christie), Bouckenooghe, Vicelich, Smith – Ulrovic, Elrick. Trener Kenneth DUGDALE.

Sędziował Panya Hunlumyaung (Tajlandia). Widzów 12000. Żółta kartka Stolarczyk.

 

16 października 2002, towarzyski, Ostrowiec Świętokrzyski

◼ Polska – Nowa Zelandia 2:0 (0:0)

1:0 – Ratajczyk, 53 min, 2:0 – Kukiełka, 87 min

POLSKA: Liberda – Głowacki, Zieliński, Ratajczak – Kuś (63. Surma), Kukiełka, M. Lewandowski (80. Michał Żewłakow), Kosowski, Zieńczuk (46. Dawidowski) – Żurawski (70. Marcin Żewłakow), Wichniarek (46. Mięciel). Trener Zbigniew BONIEK.

NOWA ZELANDIA: Batty – Zoricich (66. Mulligan), Hay, Smith, Davis – Hickey, Jones (70. Wilkinson), Jackson, Collins, Lines – Bouckenooghe (75. Fishey). Trener Mick WAITT.

Sędziował Bernarda Layec (Francja). Widzów 8000. Żółte kartki Lines, Zoricich.     


Wbrew pozorom w 1999 roku nie graliśmy O Puchar Króla tylko w turnieju Four Nations Cup. 

Po wygranej 2:0 w Ostrowcu Świętokrzyskim w październiku 2002 roku, atmosfera wokół kadry i tak była fatalna... 

Selekcjoner Zbigniew Boniek ostro po meczu z Kiwi.