Hubert Matynia (z lewej) zapewnił Zagłębiu punkt w meczu z Odrą Opole. Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus


Łabędzi śpiew

Remis z Odrą Opole drużynie Aleksandra Chackiewicza nic nie daje.

 

Piłkarze Zagłębia Sosnowiec po raz pierwszy w 2024 roku zdobyli bramkę w meczu ligowym, ale trafienie Huberta Matyni pozwoliło jedynie na uratowanie punktu w meczu z Odrą Opole. Punktu, który niczego nie zmienia, bo sosnowiczanie wciąż okupują ostatnią lokatę w tabeli I ligi. To już 15. z rzędu mecz sosnowiczan bez zwycięstwa w lidze. Tym razem ekipa z Sosnowca podzieliła się punktami z drużyną z Opola, choć z przekroju całego meczu gospodarze sprawiali lepsze wrażenie. Miejscowi próbowali, szukali swoich szans, ale ostatecznie tylko raz zdołali pokonać bramkarza rywali.

Sosnowiczanie próbowali w pierwszych minutach przejąć kontrolę nad wydarzeniami na murawie, ale nie potrafili poważnie zagrozić bramce rywali. W 9 minucie bramkarza Odry próbował zaskoczyć Artem Polarus, ale jego uderzenie z woleja obronił golkiper gości. Kilka minut później bramkarza gości chciał zaskoczyć Dominik Jończy, ale z jego lekkim strzałem poradził sobie Artur Haluch. Opolanie spokojnie czekali na swoją szansę i dzięki Maksymilianowi Rozwandowiczowi udało im się po pół godzinie wyjść na prowadzenie. Po wrzucie z autu Jakuba Szreka pomocnik Zagłębia tak niefortunnie interweniował, że pokonał swojego bramkarza.

Stracony gol sprawił, że miejscowi zaczęli się gubić, co skrupulatnie próbowali wykorzystać goście. W 44 minucie Odra mogła podwyższyć prowadzenie, ale Jirzi Piroch będąc kilka metrów przed bramką gospodarzy przeniósł piłkę nad bramką Zagłębia.

Na początku II połowy Polarus minimalnie pomylił się po strzale głową, finalizując dośrodkowanie Williama Remy'ego. Zagłębie przejawiało więcej ochoty do gry, ale tradycyjnie brakowało wykończenia. Z dystansu próbował Konrad Wrzesiński, swoje szansy szukał także Michał Janota.

Miejscowi doprowadzili do wyrównania w 73 minucie. Artem Suchoćkyj dośrodkował z lewej strony boiska, naciskany przez Adriana Trocia Piroch zagrał piłkę w kierunku Huberta Matyni, a ten strzałem z woleja pokonał Artura Halucha. Sosnowiczanie podbudowani zdobyciem gola poszli za ciosem i szukali bramki, która dałaby wygraną. Najpierw próbował Polarus, a chwilę potem Dominik Sokół, ale po strzale tego drugiego piłkę sprzed linii bramkowej wybił bramkarz gości.

Końcówka należała do sosnowiczan. Próbował rezerwowy Adrian Troć, a także Rozwandowicz, który chciał odkupić winy za „samobója", ale w obu przypadkach skończyło się na nieudanych próbach. Mimo, że sędzia przedłużył spotkanie o 8 minut, do końcowego gwizdka wynik nie uległ zmianie.

Krzysztof Polaczkiewicz