Sport

ABC Euro 2024

Kilkanaście dni spędzonych na miejscu, 7 zobaczonych meczów w 7 miastach i ok. 6 tys. przejechanych kilometrów.

Młodziutki Lamine Yamal (nr 19) – wielka gwiazda zakończonego w niedzielę Euro 2024. Fot. Foto Marco Iacobucci/IPA Sport/ipa-agency.net/SIPA USA/PressFocus.pl

Michał Zichlarz z Niemiec


Wyjazd na taką imprezę jak mistrzostwa Europy, to wielka przygoda, także z dziennikarskiego punktu widzenia. Jak zwykle było ciekawie i na boisku,  a także poza nim. Oto subiektywny alfabet Euro 2024.

A – jak Andersen

Jednym z największych pechowców niemieckiego Euro – nie ze swojej winy – stał się obrońca reprezentacji Danii, Joachim Andersen. W meczu 1/8 finału z Niemcami najpierw cieszył się z ważnego trafienia na 1:0, które na jego nieszczęście zostało podważone przez VAR i milimetrowego spalonego, na którym był Thomas Delaney. Zaraz potem piłka dotknęła jego dłoni i prowadzący mecz angielski arbiter Michael Olivier wskazał na jedenastkę zamienioną na gola przez Kai Havertza. - To jeden z najgorszych występów sędziowskich jakie widziałem w mojej karierze. Spalony to spalony, ale przyznawanie karnych za takie zagranie ręką jest absolutnym szaleństwem – komentował Andersen i miał sto procent racji!   

B – jak Bologna

Z zespołu rewelacji Serie A poprzedniego sezonu, który przecież w nowym sezonie zagra w Lidze Mistrzów, na Euro pojechało 8 zawodników, w tym dwóch reprezentantów Polski, Łukasz Skorupski oraz Kacper Urbański. Wszyscy się wyróżniali, łącznie z Polakami. Szwajcarska trójka Dan Ndoye, Michel Aebischer, Remo Freuler stanowiła o sile Helwetów, którzy byli o krok od historycznego sukcesu i awansu do 1/2 finału. Austriak Stefan Posch należał na Euro do jednych z najlepszych prawych obrońców. Grał też Riccardo Calafiori, szanse dostawał również młody Holender Joshua Zirkzee.     

C – jak Cucurella

24-letni piłkarz był najlepszym lewym obrońcą 17 mistrzostw Europy. Został też… wrogiem publicznych Niemiec, jak nasz Szymon Marciniak (za półfinałowy mecz Champions League Real – Bayern). O co chodziło w przypadku zawodnika pochodzącego z Katalonii, a grającego w Chelsea? Oczywiście o strzał Jamala Musiali, który wylądował na ręce Cucurelli. Sędzia Anthony Taylor, prowadzący ćwierćfinałowe spotkanie Niemcy – Hiszpania w fatalnym stylu, nie zdecydował się na podyktowanie w tej sytuacji jedenastki, co rozwścieczyło  Niemców. W kolejnych meczach, każdy kontakt Cucurelli z piłką był kwitowany przez miejscowych fanów przeciągłymi gwizdami. W Hiszpanii jest bohaterem.

D – jak Deutsche Bahn

Pociągi, to miał być główny środek transportu podczas niemieckich ME. Wiadomo, ekologiczny i szybki. Za naszą zachodnią granicą jest ok. 5,5 tys. stacji (wiem, bo na dworcu w Berlinie wziąłem udział w mini konkursie o… piłkę – akcja promocyjna). Przejazd z jednego końca Niemiec na drugi kosztował w jedną stroną ledwie 30 euro. Taka była cena dla akredytowanych dziennikarzy oraz kibiców posiadających bilet na mecz. W danym obszarze, przykładowo w Nadrenii-Północnej Westfalii, można było już jeździć za darmo. Tyle że pociągi zawodziły. Spóźniały się albo… w ogóle nie przyjeżdżały. Holandia na mecz z Anglią w półfinale leciała samolotem, bo pociąg nie dojechał (blokada linii kolejowej). Jak pisał „Bild”, w czerwcu ledwie połowa pociągów dojeżdżała na czas. Komplikowało to życie kibicom, dziennikarzom czy samym zawodnikom.  

E – jak ekologia

Ekologiczne szaleństwo, a jakże, dotknęło też taką korporację jak UEFA. Piłkarze na mecze jeździć mieli pociągami, a najlepiej jakby poruszali się… rowerami. Tak na jeden z treningów w Hanowerze pojechała reprezentacja Polski. W tej sytuacji ukarano Duński Związek Piłki Nożnej (DBU) za to, że na mecz z Niemcami w 1/8 piłkarze polecieli do Dortmundu ze Stuttgartu czarterowym samolotem. Stało to w sprzeczności z zaleceniami UEFA, dotyczącymi ograniczenia emisji CO2… Jak wyglądała podróż pociągami, opowiadał w naszej redakcji Michał Probierz. Na dworcu w Hanowerze na naszych piłkarzy rzucili się kibice. Nie było policji, nie było zabezpieczenia… Katastrofa.   

G – jak Gruzja

Reprezentacja z tego kraju ( klasyfikowana na 76. miejscu w rankingu FIFA, o prawie 50 pozycji za biało-czerwonymi) okazała się prawdziwą rewelacją turnieju. Jej mecze chciało się oglądać! Już pierwsze spotkanie z Turcją w Dortmundzie, przegrane wprawdzie przez Gruzinów 1:3, okrzyknięto najlepszym starciem fazy grupowej. W spotkaniach Gruzinów było wszystko: bramki, emocje, świetne zagrania. To nie tylko gwiazdor Napoli Chwicza Kwaracchelia, ale także bramkarz Giorgi Mamerdaszwili (ma oferty z Newcastle czy Atletico Madryt) czy napastnik Georges Mikaudadze (3 bramki). Wielkim zwycięzcą jest też selekcjoner debiutanta Euro, były świetny reprezentant Francji, Willy Sagnol, który świetnie ustawił i nastawił zespół, któremu nikt nie dawał najmniejszych szans przed rozpoczęciem imprezy.  

M – jak młode gwiazdy 

Turniej w Niemczech wykreował wielką ilość młodych gwiazd. To bardzo miłe zaskoczenie. Spójrzmy na Hiszpanów. W składzie nowego mistrza kontynentu był Lamine Yamal, który z Nico Williamsem stanowili o sile „La Roja” (w weekend skończyli 17 i 22 lata). O 20-letnim Jude Bellinghamie nie ma nawet co pisać. Gdyby nie on, Anglia nie zaszłaby tak wysoko. Turcja? Dwóch 19-latków w składzie i to jak grających! Chodzi oczywiście o Ardę Gulera oraz Kenana Ildiza.  Niemcy to Musiala i Wirtz, obaj rocznik 2003. Holandia to 21-latkowie, jak bramkarz Verbruggen czy świetnie grający w pomocy Simons. U nas z kolei 19-letni Kacper Urbański. Idzie wielką falą zmiana warty w europejskim futbolu. Do młodzieży świat należy!   

O – jak organizacja

Zła. Tego po Niemcach nie można się było spodziewać, choć oczywiście duża część winy spada na UEFA. Z naszego dziennikarskiego punktu widzenia to kłopoty z odbiorem akredytacji czy wejściem do centrum mediowego. Narzekali kibice, którzy mieli kłopoty z wejściem na obiekty. Nie tak to powinno wyglądać. Na kpinę zakrawał fakt wbiegania na boiska w kolejnych grach „kibiców”. W jednym wypadku, po meczu Hiszpanów z Anglią, skończyło się to źle dla Alvaro Moraty. Jeden z ochroniarzy, goniąc niesfornego fana, wpadł na kapitana „La Roja”, który doznał uraz kolana…

P – jak pogoda

Oj, nie dopisała. 3 lipca obchodziliśmy 50 lat od meczu na wodzie pomiędzy RFN a Polską we Frankfurcie nad Menem w trakcie X mistrzostw świata. Teraz też ulewy i burze stanowiły wielką przeszkodę. Mecz Niemcy – Dania w Dortmundzie z powodu nawałnicy trzeba było przerwać. Na murawie Westfalenstadion lądowały kule gradu wielkości pingpongowej piłeczki. Z powodu fatalnej pogody i zalanych boisk treningowych bazę zmieniali pod Stuttgartem Szwajcarzy.

S - jak sędziowanie

Fatalne. Jako przykład niech posłużą dwa mecze, grupowy Czechy – Turcja oraz w 1/4 finału gospodarzy z Hiszpanią. W tym pierwszym kontrolę nad starciem stracił doświadczony rumuński arbiter Istvan Kovacs. W całym spotkaniu pokazał 18 żółtych kartek i dwie czerwone (Barek, Chory) ustanawiając rekord ME. Podobnie „błysnął” Anthony Taylor w ćwierćfinale Niemcy - Hiszpania. Anglik pokazał 16 kartek w tym jedną czerwoną dla Daniego Carvajala. Dlaczego wcześniej nie wyrzucił faulującego raz za razem Toniego Kroosa, to wie tylko on sam. Tym bardziej na kpinę zakrawa fakt, że tylko dwa mecze sędziował dobrze oceniany Szymon Marciniak (Belgia Rumunia i Szwajcaria – Włochy).       

Y – jak Yamal  

Młodziutki piłkarz, który w momencie rozpoczęcia Euro miał ledwie 16 lat (siedemnastkę skończył w sobotę), okazał się rewelacją mistrzostw. Jedna z pierwszoplanowych postaci turnieju i zespołu nowych mistrzów kontynentu. Na koncie aż 4 asysty (najwięcej w turnieju, trzy miał Xavi Simons) i kapitalny gol w półfinale z wicemistrzami świata Francuzami. Jest najmłodszym piłkarzem i najmłodszym strzelcem gola w historii 17 turniejów o ME. Kto go miał odpowiednio wprowadzić do reprezentacji, jak nie Luis de la Fuente, który przecież przed objęciem funkcji selekcjonera „La Rocha” z powodzeniem, bo przez kilkanaście lat pracował z juniorskimi i młodzieżowymi reprezentacjami Hiszpanii?  

 

Pogoda w Niemczech mocno wszystkim krzyżowała plany… Tutaj przymusowa przerwa podczas meczu 1/8 finałupomiędzy gospodarzami, a Danią. Fot. PAP/EPA