Sport

A tyle było strzałów...

Raków odpadł z Pucharu Polski po rzutach karnych z Miedzią Legnica.

Jedyne, czego brakowało w meczu w Legnicy, to goli. Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus

Spotkanie w Legnicy zapowiadało się interesująco z racji wysokiej formy obu zespołów. Różnica polegała jednak na tym, że ekipa Ireneusza Mamrota to pierwszoligowiec, co widać było na boisku. Podopieczni Marka Papszuna mimo kilku zmian w składzie prowadzili grę i byli stroną przeważającą. W ledwie 10 minut oddali kilka strzałów na bramkę Mateusza Abramowicza, ale ten nie miał wiele pracy. 

Wykazać musiał się za to Kacper Trelowski. Raków bronił solidnie, jednak Miedź próbowała otworzyć wynik strzałami z dystansu. Szansę miał Benedik Miocz, jednak uderzenie Chorwata sparował bramkarz częstochowian. Miedź jednak zmarnowała tę sytuację. Sparowany strzał wrócił w pole karne, brakowało jednak gospodarzom dobrego uderzenia. Kilka chwil później znów próbowali gospodarze, lecz piłka po strzale Jacka Podgórskiego minimalnie minęła słupek bramki Trelowskiego.

Częstochowianie szybko chcieli odpowiedzieć. Dobrze dośrodkował w pole karne Eric Otieno. Patryk Makuch uderzył głową w poprzeczkę. Szczęście Miedzi polegało jednak na tym, że przyblokował go... były zawodnik Rakowa, Adnan Kovaczević. Makuch jednak się nie zatrzymywał. Kilka minut później znów uderzył, tym razem jednak nie trafił w światło bramki. Podobnie było z Władysławem Koczerhinem, który po rajdzie w polu karnym uderzył obok słupka. Nieskuteczną próbę podjął też Adriano Amorim. Jak widać - ekipa z Limanowskiego przyjechała do Legnicy z jasnym celem, jednak realizacja go nie jest taka łatwa i przyjemna. Miedź miała zdecydowanie mniej okazji, jednak na pierwszy rzut oka wydawała się bardziej konkretna niż faworyt z Częstochowy.

Nie zmienia to jednak faktu, że pierwsza odsłona meczu w Pucharze Polski była interesująca. Widać było, że Raków nie zlekceważył niżej notowanego przeciwnika. Problemy ze skutecznością z poprzednich spotkań były jednak widoczne. Miedź z kolei czekała na jeden, skuteczny i morderczy kontratak. Ekipa trenera Mamrota miała plan, który realizowała. Brakowało jej jednak skuteczności, a być może odrobiny szczęścia. 

Po przerwie obraz meczu się nie zmienił. Raków nadal był stroną przeważającą, jednak nie potrafił tego potwierdzić golem. Miedź także kreowała sytuacje. Kapitalną akcję przeprowadził Wiktor Bogacz, który w oknie transferowym łączony był... z Rakowem. Rozegrał atak, jednak nie trafił w powracającą do niego piłkę. Miał czego żałować. Legniczanie mogli wyjść na prowadzenie. Ostatecznie do końca podstawowego czasu gry bramki nie padły. Zadecydować miała dogrywka, jednak w niej tempo gry jeszcze mocniej spadło. Co prawda obie strony miał sytuacje, jednak nie potrafiły ich wykorzystać. W serii rzutów karnych lepszy okazał się zespół z Legnicy. Pierwszoligowiec sensacyjnie awansował do kolejnej rundy Pucharu Polski. Częstochowianom z kolei pozostała tylko gra na jednym froncie. 

(ptom)

Miedź Legnica - Raków Częstochowa 0:0 rzuty karne 4-3

karne: 0:0 - Svarnas (nad bramką), 1:0 - Miocz, 1:1 - Rundić, 2:1 - Mansfeld, 2:2 - Koczerhin, 2:2 - Hartherz (obroniony), 2:2 Jean Carlos (obok bramki), 3:2 - Bida, 3:3 - Berggren, 4:3 - Drzazga.
MIEDŹ:
Abramowicz - Hartherz, Grudziński, Kovaczević, Kostka - Antonik (69. Kaczmarski), Drygas (69. Drzazga), Miocz, Chuca (79. Letoniowski), Podgórski (114. Bida) - Bogacz (79. Mansfeld). Trener Ireneusz MAMROT. 

RAKÓW: Trelowski - Mosór (68. Berggren), Svarnas, Rundić - Tudor (91. Drachal), Barath, Koczerhin, OItieno - Ameyaw, Makuch (46. Jean Carlos), Adriano (78. Diaz,90+7 Walczak). Trener Marek PAPSZUN. 

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 3553. Żółte kartki: Antonik, Podgórski, Kostka - Barath, Mosór, Diaz.