Wejście Martyny Czyrniańskiej na parkiet odmieniło losy ćwierćfinałowgo meczu z Turcją. Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus.pl


A apetyt rośnie...

W prognozach olimpijskich musimy być ostrożni, bo w tym turnieju niemal każda drużyna pragnie się znaleźć na podium – stwierdza Magdalena Śliwa, dwukrotna mistrzyni Europy, dziś komentatorka TVP.


Dwanaście meczów w eliminacjach i tylko dwie porażki z Brazylią (1:3) oraz Chinami (0:3); w finałach: wygrana z Turcją (3:2), porażka z Włochami (0:3) oraz zwycięstwo Brazylią (3:2) – to znakomity bilans polskich siatkarek i brązowy medal w tegorocznej Lidze Narodów. Przed biało-czerwonymi najważniejszy występ w igrzyskach olimpijskich w Paryżu i znów spotkania z Brazylią, Japonią i na dodatek z egzotyczną Kenią. Nim to jednak nastąpi delektujmy się tym co dokonały siatkarki.

Stefano czarodziej?!

Kiedy Stefano Lavarini, 45-letni włoski szkoleniowiec obejmował kadrę pań z rekomendacji m.in. Aleksandry Jagieło oraz jej koleżanek mistrzyń Europy, mało kto przypuszczał, że w ciągu dwóch lat z niewielkim okładem będzie mógł się pochwalić takimi sukcesami jak dwa brązowe medale LN, ćwierćfinał MŚ (przegrana z Serbkami 2:3 w Gliwicach) i ME, a przede wszystkim po 16. latach awans do turnieju olimpijskiego!

Czyżby Stefano jawił się jako siatkarski czarodziej?

- To nie jest żaden czarodziej, ale trener potrafiący umiejętnie łączyć elementy siatkarskiego warsztatu z cechami mentalnymi, odgrywającymi ważną rolę w kobiecym sporcie – uśmiecha się Magdalena Śliwa, była dwukrotna mistrzyni Europy, trenerka, komentatorka TVP Sport podczas igrzysk w Paryżu. - Lavarini przekonał dziewczyny, że mają wysokie umiejętności, potrafią grać w siatkówkę, wyzwolił z nich wszystko co mają najlepsze. A nasze reprezentantki nabrały pewności siebie i są tego efekty. Warto również zwrócić uwagę, że rolę jakie mają zawodniczki w klubach zostały przełożone na kadrę. Nie ma żadnego kombinowania i przestawiania pozycji. A to ważne, bo nabiera się pewności i ugruntowuje pozycje w zespole. U Lavariniego nie ma wąskiej grupy czy też podstawowego składu, lecz są zawodniczki potrafiące w każdej chwili wejść i godnie zastąpić koleżankę. Cieszą mnie wyniki, ale mamy zdecydowanie większy powód do dumy. Ta reprezentacja ma jakość i poniżej pewnego poziomu już nie schodzi.

Mini mistrzostwa świata

Liga Narodów z trzema eliminacyjnymi turniejami oraz finałami należy traktować jako mini mistrzostwa świata.

- Ciągle to powtarzam przy każdej okazji, że w tej imprezie gra dwanaście najlepszych zespołów i na dodatek w różnych zakątkach świata (biało-czerwone w tym sezonie grały w Antalyi, Arington, Hongkongu i na koniec w Bangkoku – przyp. red.) - zwraca uwagę rekordzistka pod względem występów w reprezentacji (359). - Uciążliwe podróże, a przede wszystkim gra w różnych strefach czasowych w krótkim odstępie. To nie jest tak łatwo się przestawić, ale jednak dziewczyny potrafiły to zrobić. Na dobrą sprawę na piętnaście wymagających meczów tylko jeden w półfinale z Włoszkami (0:3) nam nie wyszedł i jak najszybciej trzeba o nim zapomnieć. Wcześniejszych porażek z Brazylią czy Chinami nie należy się wstydzić, bo przecież to naturalna kolej rzeczy, że trafi się słabszy dzień. Natomiast jestem pod wrażeniem gry zespołu w meczach z Turcją oraz Brazylią. Wielce utytułowane reprezentacje robiły wszystko, by odnieść zwycięstwo. Natomiast Lavarini ze swoim sztabem umiejętnie kierował zespołem. Martyna Czyrniańska pojawiła się na parkiecie w meczu z Turczynkami i została jego bohaterką. Włoski trener szybko reaguje na wydarzenia na parkiecie. Gdy zadyszkę miała Magda Stysiak, co jest zrozumiałe podczas takiego maratonu siatkarskiego, wówczas na parkiet wchodziła Malwina Smarzek i dawała wartościową zmianę. Udane też był roszady ze środkowymi i to wszystko stanowi całość tej reprezentacji. Bagaż doświadczenia jakie zdobyły zawodniczki podczas tego turnieju jest nieoceniony. On w niedalekiej oraz dalszej przyszłości zapewne jeszcze bardziej zaprocentuje.

Podrażnione lwice

Zwycięstwa nad Turcją i Brazylią mają ogromną wartość, ale przecież przed naszymi paniami występ w turnieju olimpijskim. Kolejne spotkanie z „Canarinhos” i groźnymi Japonkami.

- Dziewczyny podrażniły lwice z Brazylii i w Paryżu będzie się działo – dodaje nasza rozmówczyni. - Nie było mi dane grać w igrzyskach, ale teraz wystąpię w roli komentatorki i, mam nadzieję, że zobaczę nie tylko siatkarki, ale także kilka innych dyscyplin. Oczywiście, że nasze apetyty po dwóch udanych występach w Lidze Narodów są duże, ale muszę nieco stonować nastroje. Już samo zakwalifikowanie się do turnieju olimpijskiego uważam za sukces i nie chciałabym byśmy pompowali balonik. Dziewczyny już samym występem będą zestresowane i nie narzucajmy im dodatkowej presji. Proszę zauważyć jakie nadzieję kilka razy wiązaliśmy ze znakomitym zespołem siatkarzy i kończyło się na ćwierćfinałowych zmaganiach. Na tę chwilę nie wiem jakie plany mają kadrowiczki. Natomiast wierzę w trenera Lavariniego, że mentalnie i fizycznie przygotuje zespół do wymagającej imprezy. To niesłychanie nobilitujące, że w Paryżu będziemy reprezentowani przez dwie drużyny. Siatkarki zmierzają śladem siatkarzy, ale nie wiem gdzie ostatecznie wylądują.

To niesłychanie budujące, że siatkarki przed nadejściem trenera Lavariniego były wciemnej głuszy i wszyscy się zastanawiali co z tym fantem zrobić. Minęło 2,5 roku roku pracy włoskiego szkoleniowca oraz jego współpracowników, a o reprezentacji siatkarek mówi się w samych superlatywach i niepoprawni optymiści widzą ją na podium olimpijskim. Stop! Nie rozpędzajmy się za daleko i nie bujajmy zbyt mocno w obłokach...

Włodzimierz Sowiński


45.

ZWYCIĘSTW odniosły polskie siatkarki w oficjalnych turniejach MŚ, ME i LN pod kierunkie Lavariniego w 66. spotkaniach. Bilans setów – 152:96.