Sport

30 lat bez Joachima Halupczoka

Właśnie tak zapamiętany został Joachim Halupczok... Fot. Facebook/Tour de Pologne


30 lat bez Joachima Halupczoka

Dwa dni temu minęła okrągła rocznica nagłej śmierci mistrza świata z 1989 roku.


KOLARSTWO

Joachim Halupczok zmarł 5 lutego 1994 roku w wieku niespełna 26 lat. Zasłabł podczas rozgrzewki przed halowym turniejem piłkarskim w Opolu, a zgon nastąpił w karetce reanimacyjnej w drodze do szpitala. Lekarze stwierdzili, że przyczyną śmierci było zapalenie mięśnia sercowego. Kilkanaście miesięcy wcześniej arytmia serca przerwała świetnie zapowiadającą się karierę „Achima”.

Urodził się 3 czerwca 1968 roku w Niwkach koło Opola. Zaczynał w LKS-ie Ziemia Opolska (1982-89), szkoląc się u Mariana Staniszewskiego i Erwina Chmiela. Jako junior w kraju nie miał sobie równych. W 1987 roku zdobył tytuły mistrza Polski na szosie, na torze i w przełajach. Rok później trafił do reprezentacji seniorów-szosowców i z miejsca stał się jej podstawowym zawodnikiem. Na igrzyskach olimpijskich w Seulu drużyna w składzie: Halupczok, Marek Leśniewski, Andrzej Sypytkowski i Zenon Jaskuła zdobyła srebrny medal na 100 km. Polacy przegrali z kolarzami NRD tylko o 7 sekund.

Rok później Halupczok odnosił sukces za sukcesem: zwyciężył w Gran Premio Liberazione w Rzymie, w Wyścigu Dookoła Nadrenii, w mistrzostwach Polski seniorów ze startu wspólnego, na czas i w jeździe parami (z Janem Magoszem). W Wyścigu Pokoju był 4., ale tylko dlatego, że poniósł spore straty w kraksie pod Poznaniem.

Ukoronowaniem świetnego sezonu były mistrzostwa świata w Chambery. Halupczok najpierw zdobył z kolegami z drużyny srebrny medal (znów porażka z ekipą NRD), a trzy dni później - w stylu największych mistrzów - wygrał wyścig indywidualny. Dwie ostatnie rundy jechał sam i wciąż powiększał przewagę, która na mecie urosła do prawie 3 minut. To zwycięstwo na wszystkich wywarło ogromne wrażenie; posypały się propozycje kontraktów oraz nagrody w plebiscytach.

W 1990 roku Halupczok przeszedł na zawodowstwo, a jego grupami były włoskie: Diana-Colnago-Animex, Del Tongo-Animex i GB-MG Boys. W debiucie w Giro d'Italia jechał znakomicie, był wiceliderem, potem spadł na 5. miejsce, by po 16. etapie wycofać się z powodu kontuzji kolana. W mistrzostwach świata w Japonii miał szansę na brązowy medal, gdyby nie potrącił go jeden z kibiców (zajął 16. miejsce). W innych wyścigach zawodowców był blisko czołówki, jednak sezon zakończył się dla niego smutno - podczas rutynowych badań lekarskich wykryto u niego arytmię serca.

Cały następny sezon Halupczok odpoczywał i dopiero na początku 1992 roku otrzymał zgodę lekarza na powrót do peletonu. Przejechał rozgrywaną wtedy w kwietniu 10-etapową Vuelta a Espana, był 5. w Grand Prix du Midi Libre, ale kolejne badania oznaczały dla niego wyrok - arytmia serca pogłębiła się, koniec kariery.

Halupczok był pacjentem Zakładu Medycyny Sportowej Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Rok przed śmiercią podczas turnieju piłkarskiego ktoś go uderzył w pierś i „Achim” zasłabł. Dokładne badania wykazały przewlekłe zapalenie mięśnia sercowego. Lekarze WAM zalecili Halupczokowi spokojne życie bez wysiłku...

W drugiej połowie lat 90. we Francji i Belgii pojawiły się publikacje sugerujące, że śmierć Halupczoka była związana z dopingiem. - Nie wierzę, by „Achim” stosował doping. Odnosił zwycięstwa dzięki ogromnemu talentowi - powiedział jego kolega z reprezentacji, Andrzej Sypytkowski. - Pamiętam wyścig Gran Premio Liberazione, na którego starcie stanęło... 400 kolarzy. Cała czołówka Włochów, Uzbek Abdużaparow, kolarze z NRD, Rosjanie. Nigdy wcześniej i nigdy później nie jechałem w takim tłoku. Robiliśmy rundy wokół Term Karakalli w Rzymie. Na pierwszych okrążeniach Halupczok jechał na końcu, ale z każdym kółkiem przyspieszał, przesuwał się do przodu, aż w końcu zaatakował i wygrał jak stary wyga. A miał wtedy tylko 21 lat. Wszyscy byli w szoku. Na wielu wyścigach mieszkaliśmy w jednym pokoju. Był to wspaniały, skromny i uczciwy człowiek. Chyba też nie docierało do niego, że jest bardzo poważnie chory, bo zapowiadał, że jeśli lekarz zabroni mu powrotu do zawodowstwa, to będzie się ścigać z amatorami. Do dziś nie mogę spokojnie myśleć o tym, że nie ma go już wśród nas.

Halupczok był żonaty, osierocił Annę i Roberta. Od 1994 roku najwyżej punktowana górska premia w Tour de Pologne jest poświęcona pamięci „Achima”. Od tego samego roku na Ziemi Turawskiej rozgrywany jest wyścig jego imienia.


(m, PAP)