280_04 Jak działa podgrzewana murawa?
Jak działa podgrzewana murawa?
Wbrew pozorom nowoczesne systemy obecne na boiskach ekstraklasy czy I ligi wcale nie mają za zadanie roztapiać grubych warstw śniegu, jakie zalegają na boisku.
Nadszedł grudzień i zima ponownie zaskoczyła sportowców. W ostatni weekend odwołano kilka spotkań piłkarskiej ekstraklasy czy I ligi, o niższych szczeblach nawet nie wspominając. Na dwóch najwyższych istnieje obowiązek posiadania podgrzewanej murawy. Wiele osób nie zdaje sobie do końca sprawy, co ten termin w praktyce oznacza i kieruje się tym, co podpowiada wyobraźnia. Stąd – jak co roku – nie zabrakło zarzutów z serii: „to po co te podgrzewane murawy, jak trochę śniegu spadnie i od razu robi się problem?”.
Przede wszystkim ochrona
Kluczową kwestią jest to, aby uświadomić sobie, że podgrzewana murawa wcale nie ma za zadanie roztapiać śniegu, który na nią spadnie. Owszem, może zadziałać w ten sposób w pewnym stopniu, jeśli jego warstwa będzie niewielka. Jednakże kiedy trawnik pokryty zostanie „czapą” o grubości – powiedzmy – 30-40 centymetrów, szans na to już nie ma. Takiego śniegu trzeba pozbyć się ręcznie, to znaczy albo tradycyjnie chwycić za łopatę, albo skorzystać ze specjalnego pojazdu z pługiem. System podgrzewający dotyczy bowiem zupełnie innej kwestii i ma chronić podłoże przed zimnem. Służy „do zapobiegania przed zmrożeniem warstwy wegetacyjnej. Utrzymujemy optymalną temperaturę gleby, aby nie pobudzić trawy do przedwczesnej wegetacji, gdyż mogłoby to doprowadzić, w obecnych warunkach atmosferycznych, do znacznego zmniejszenia zadarnienia płyty boiska” – wyjaśniały w lutym 2021 roku władze Stadionu Miejskiego w Białymstoku, na którym swoje mecze rozgrywa Jagiellonia.
Wierzchnia warstwa wegetacyjna, czyli ta znajdująca się nad ziemią, podczas ujemnych temperatur wymaga ochrony. W przeciwnym razie murawa szybko uległaby zniszczeniu, co znacząco wpłynęłoby na komfort rozgrywania meczów oraz wyraźnie zwiększyło ryzyko kontuzji. Jej podgrzewanie powoduje, że między warstwą śniegu a trawą tworzy się pewnego rodzaju ochronka, zabezpieczająca ją przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. System ten działa dzięki sieci rur położonych pod boiskiem oraz urządzeniu grzewczemu. Tego typu siatka pozwala na równomierne i stopniowe rozprowadzanie ciepłej wody, dzięki czemu murawa (gleba i trawa) utrzymuje odpowiednią temperaturę w okolicach zera stopni. To zapewnia jej odpowiedni stan. Boisko nie zamarza, nie jest przegrzewane, nie pojawiają się na nim kropelki wody czy lodu (w zależności od sytuacji).
To nie jest tanie
Technicznie można wyobrazić sobie sytuację, w której system podgrzewania murawy roztapia nawet grubszą warstwę śniegu. Jest to jednak rozwiązanie wątpliwe. Po pierwsze, wymagałoby nawet kilkudniowej pracy systemu na pełnej mocy, co powodowałoby zwiększenie kosztów zużycia prądu (na standardowe korzystanie trzeba przeznaczać miesięcznie kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych). Po drugie, istniałoby ryzyko przegrzania trawy. Po trzecie, taki scenariusz na ogół zakłada brak dalszych opadów śniegu. Nauczeni doświadczeniem ostatnich dni doskonale wiemy, że jeśli śnieg pada intensywnie i w kilka godzin zasypuje miasta grubą warstwą białego puchu, niewiele da się z tym zrobić.
Niektórzy pewnie wyobrażają sobie, że w trakcie meczu gęste płatki upadające na boisko natychmiast roztapiają się. Jednakże w praktyce jest to przecież niemożliwe, bo piłkarze musieliby biegać... po rozgrzanym kaloryferze. Powszechnie stosowanym rozwiązaniem jest więc odgarnianie śniegu i ewentualne wywożenie go poza stadion. Bo jest jeszcze kolejna kwestia – śnieg to w praktyce woda, więc nagłe roztopienie tak wielu litrów również nie wpłynęłoby pozytywnie na stan trawnika. Piotr Tubacki
Z tak intensywnymi opadami śniegu nie da się walczyć inaczej niż chwytając za łopaty. W Gliwicach mają je nawet... w barwach Piasta. Fot. Mateusz Sobczak/Press Focus