Sport

12 kilometrów na mecz

Rozmowa z Jakubem Kamińskim, zawodnikiem 1. FC Koeln i reprezentacji Polski

W lidze dortmundczycy zdołali powstrzymać Jakuba Kamińskiego, ale może w Pucharze Niemiec uda mu się „skaleczyć” Bayern? Fot. IMAGO / Press Focus

Wielki tydzień przeżywa pan w końcówce października. W sobotę mecz z Borussią w Dortmundzie, a w środę starcie w Pucharze Niemiec z Bayernem. Nastrój po 0:1 na Signal Iduna Park nie jest zapewne najlepszy, zwłaszcza jak się traci gola w 96 minucie?

– Z wyniku trudno się cieszyć, to prawda, ale myślę, że pokazaliśmy w Dortmundzie coś fajnego, jeżeli chodzi o zespół. Coś, o co chodzi w piłce, czyli trzymanie się razem. Jak wiadomo, Timo Huber doznał poważnej kontuzji kolana i musiał zejść przed końcem meczu. I tak naprawdę, biorąc pod uwagę czas doliczony przez sędziego, przez 17 minut graliśmy w dziesiątkę, bo wcześniej wykorzystaliśmy wszystkie zmiany. A wiadomo, że grać na Borussii w osłabieniu, przy 80 tysiącach widzów, to ciężkie zadanie, ale mocno walczyliśmy o ten remis. Nie udało się, na minutę przed końcem straciliśmy gola, ale naprawdę możemy być dumni z tego, jak drużyna zaprezentowała się pod względem mentalności, poczucia bycia razem.

To nie był pana pierwszy mecz na Signal Iduna Park przy pełnych trybunach, ale ciarki pewnie i tak były?

– Zdążyłem już okrzepnąć w atmosferze tego stadionu, ale oczywiste jest, że na takie mecze się czeka, że dla takich meczów, w takiej atmosferze, gra się w piłkę! Zresztą wśród tych 80 tysięcy widzów chyba 8 tysięcy przyjechało z Kolonii. Nie był to może w pełni „mecz przyjaźni”, ale nie ma złej krwi między kibicami obu drużyn, więc naprawdę fajnie było to zobaczyć; być uczestnikiem takiego spotkania.

Mimo porażki wasi fani pożegnali was oklaskami?

– Tak. Widzieli chęć walki z naszej strony, chęć pokazania się i wiarę w to, że możemy sprawić niespodziankę. Nie wyszło w Dortmundzie, więc usłyszeliśmy, że teraz czekają na Bayern. Na to, że też podejmiemy rękawicę.

Będziecie w stanie to zrobić?

– Okoliczności sobotniej porażki jeszcze bardziej nas motywują, żeby powalczyć z Bayernem. Nie mam wątpliwości, że ta drużyna dąży do tego, żeby w tym sezonie nie przegrać meczu, a pewnie i do tego, by zgarnąć trzy tytuły i trofea, ale czemu by go nie zaskoczyć i nie wygrać w środę? Puchar rządzi się zawsze swoimi warunkami, a wizyta Bayernu to w każdym mieście wisienka na torcie. Na tego rywala każdy się spręża na maksa. Każdy chce pokazać ząb, charakter i zaskoczyć monachijczyków. My też liczymy, że z odrobiną szczęścia może nam wyjść fajna niespodzianka.

Premię za zdobycie Pucharu Niemiec – tak na wszelki wypadek – wynegocjowaliście?

– Takie rzeczy ustalają przed sezonem kapitan i rada drużyny. Związek płaci za awans do każdej kolejnej rundy, a część takiej premii zwykle trafia do drużyny, ale dla nas najważniejsze jest to, by się dobrze na tle takiego rywala pokazać, by z nim powalczyć.

Wiele portali, opisując wasze ustawienie na mecz z Borussią, lokowało pana na... szpicy ataku. Trener Kwasniok rotuje pańskimi pozycjami, ale „dziewiątka”?!

– Moja rola rzeczywiście bywa różna. Czasami to jest środek boiska – „ósemka”, „dziesiątka”; zdarzyła się i „dziewiątka” w tym sezonie, to fakt. Czasami jestem i wahadłowym, jeżeli akurat tam trzeba zagrać. Nie narzekam na to, dzięki tej wszechstronności mam tak mi potrzebne minuty w nogach. Dobrze wyglądam, biegam po 12 kilometrów w meczu. Z Borussią wyszło chyba nawet 12,5 kilometra, więc pod tym względem jestem w czołówce Bundesligi. To jest mój fundament, moja baza, z której mogę iść dalej. Pewnie, że może i chciałbym więcej meczów grać na „dziesiątce”, bo mnie wtedy częściej widać pod bramką przeciwnika, ale jestem bardzo zadowolony i szczęśliwy ze swego miejsca w FC Koeln.

Nie można nie zapytać o Saida El Mala. Ma 19 lat, a gra i strzela jak stary wyga. Coś z niego będzie?

– Mocno trzymam za Saida kciuki, bo kiedy tylko go zobaczyłem w Kolonii, doceniłem jego niesamowite umiejętności, przebojowość, umiejętność wygrywania pojedynków. To tylko kwestia czasu – to przecież jego pierwszy sezon w Bundeslidze, pierwsze mecze – kiedy będzie o nim naprawdę głośno. Ma już trzy bramki, asystę, a jego cena w krótkim czasie wzrosła zdecydowanie (wg Transfermarkt z 3 do 18 mln euro w cztery miesiące – przyp. red.). Jeśli dopisze mu zdrowie, wyrośnie z niego zawodnik na naprawdę wielkie granie, w klubie i w reprezentacji Niemiec.

Rozmawiał Dariusz Leśnikowski

CZY WIESZ, ŻE...

Jakub Kamiński swoją pierwszą bramkę w Bundeslidze strzelił Bayernowi Monachium! Było to w lutym 2023, ale Wilki – mimo trafienia Polaka – przegrały 2:4. „Kamyk” jeszcze dwukrotnie grał z Bawarczykami i te mecze VfL Wolfsburg także przegrał. 


Puchar Niemiec – 2. runda
◼ FC Koeln – Bayern Monachium
Środa, 20.45 – Eleven Sports 1